-Oczywiście. Chodź za mną.
-Dziękuję.-odpowiedziała z uśmiechem.
Przez większość drogi rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
-Tu jest jaskinia alfy Tempestas. Wejść z tobą?
-Jasne jak chcesz.
Weszliśmy do jaskini alfy. Alfa akurat była zajęta. Chwilę czekaliśmy, ale ona nas nie zauważała.
-Alfo.
W tej chwili odwróciła się do nas i zapytała się:
-Coś się stało? I kim jest ta młoda wadera?
-Nic się nie stało. To jest Nana-Ku może do nas dołączyć?
-Oczywiście. Pokaż jej wolne jaskinie niech sobie wybierze.
-Dobrze.
Pożegnaliśmy się z alfą i wyszliśmy z jaskini. Gadając o różnych rzeczach.
(Nana-Ku?)
Strony
▼
czwartek, 27 sierpnia 2015
niedziela, 23 sierpnia 2015
Od Nany-Ku
Po ucieczce od ciotki moje życie był cały czas w ruchu. Nigdzie nie potrafiłam zagrzać miejsca a po stracie ukochanego nawet w mojej starej watasze nie mogłam usiedzieć. Jak widać życie w rodzinie czy watasze nie jest mi pisane. Samotność nigdy nie była dla mnie przygnębiająca, no chyba, że czasem miałam gorsze dni.
Moja kolejna podróż, gdzie idę?
Nie mam pojęcia.
Po prostu idę przed siebie.
Nagle moim oczom ukazał się przystojny basior.
- Hey! Kim jesteś? - spytał nieznajomy. Z resztą słusznie, możliwe, że pałętam się po jego watasze.
- Jestem Nana-Ku, wędrowny wilk i zielarka jak zajdzie potrzeba. A ty?
- Jestem Araszi. Nie jesteś z watahy "Upadłego Anioła"?
- Nie jestem z żadnej watahy ale chętnie dołączę. Zaprowadzisz mnie do Alfy?
(Araszi?)
Moja kolejna podróż, gdzie idę?
Nie mam pojęcia.
Po prostu idę przed siebie.
Nagle moim oczom ukazał się przystojny basior.
- Hey! Kim jesteś? - spytał nieznajomy. Z resztą słusznie, możliwe, że pałętam się po jego watasze.
- Jestem Nana-Ku, wędrowny wilk i zielarka jak zajdzie potrzeba. A ty?
- Jestem Araszi. Nie jesteś z watahy "Upadłego Anioła"?
- Nie jestem z żadnej watahy ale chętnie dołączę. Zaprowadzisz mnie do Alfy?
(Araszi?)
sobota, 22 sierpnia 2015
Nowa wadera!
Imię wilka: Nana-Ku
Przezwisko /Pseudonim: Woli swe pełne imię
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata (nieśmiertelna)
Historia: Nana-Ku już przy porodzie musiała pożegnać się z matką, która zmarła na skutek wycieńczenia. Jej ojciec nie był w stanie się nią zająć, popadł w obłęd więc Nana-Ku była wychowywana przez swoją wredną ciotkę, która dzień w dzień była w stanie wytykać Nana-Ku wszystkie błędy, ciągle mówić o niej jakie to z niej antytalencie. Nana-Ku jak tylko skończyła rok od razu, bez namysłu uciekła spod łap wrednej cioci, po czym ruszyła w świat przed siebie znajdując pierwszą watahę i pierwszą miłość. Związek jednak był nie udany a Nana-Ku postanowiła znaleść inną watahę
Cechy Charakteru: Nana-Ku jest spokojną waderą nie szukającą nowych znajomości, jednak gdy kimś się zainteresuję potrafi być bardzo miła, najważniejsze abyś przy pierwszym spotkaniu dobrze wypadł, jak zawalisz to nie myśl, że zostaniecie przyjaciółmi. Nana-Ku zdecydowanie jest typem samotniczki choć jest bardzo emocjonalna, rozumie ból innej istoty i sama potrzebuję kogoś przy kim mogła by się wypłakać w gorsze dni. Kiedy ktoś jej się podoba jest naprawdę romantyczna, niektórzy mówią, że jest słodka choć sama nie wie czy to prawda.
Rodzina: Rodziców nie znała. Wychowała ją ciotka Rita.
Żywioł: Sen, powietrze
Stanowisko: Zielarz
Moce: Perfekcyjnie włada nad swym żywiołem choć jest jedna sztuczka, z która ma nie małe problemy, chodzi tu o latanie bez skrzydeł. Jest to zdolność niebywale trudna do opanowania i kosztuję ją to sporo energii. Potrafi kontrolować sny.
Nora
Zauroczenie: Araszi
Zwierzę Imię: Orion
Gatunek: Ryba-motyl
Charakter: Mądry ale za bardzo zarozumiały. Typowy narcyz choć jak trzeba potrafi skomplementować wilka i dodać mu otuchy. Zawsze służy radą i pomocą.
Żywioł: Woda, powietrze
Moce: Włada nad wodą i powietrzem - tworzy z nich
sztormy, tajfuny. W ostateczności potrafi opluć wodą.
Wygląd zwierza
Kontakt: papa99.99@o2.pl
Ciekawostki -
Inne zdjęcia -
wtorek, 18 sierpnia 2015
Historia nieznajomej cz. 1
Szłam terenami pełnymi krwi. Czułam w środku pustkę.
Tylko ,że teraz to nie był to smutek. To było nic. Dosłownie.
Czułam w środku pustkę. Jakby ktoś zabrał mi emocje.
Jakby...
Jakby to wszystko stało się naprawdę.
Dwie małe dziewczynki bawiły pośród ogromu roślinności. Jedna z nich miała na głowie piękny wianek pełen habrów, które rosły gdzie tylko nie spojrzeć. Kwiaty były koloru intensywnego błękitu i bardzo ładnie wyglądąły na czarnych, rozczochranych włosach.
Jako pierwszy zauważył to mężczyzna leżący w cieniu lasu. Obserwował siostry od dłuższego czasu.
I zastanawiał się dlaczego nadal nie zmienił pracy. Nie czuł się z tym dobrze. Gdzieś w głębi duszy czuł ,że zabójstwo jest najgorszym grzechem.
Ale gdyby tylko zasady moralne miałyby o tym decydować, to mężczyzna już dawno porzucił ,by ten zawód.
Wiedział jednak ,że jeśli nie będzie pracował dla Nich, jego mali chłopcy zostaną zagłodzeni na śmierć.
I tak nigdy nie byli traktowani najlepiej. Ich rodzina nie należała do najbardziej wpływowych czy poważanych.
Ot, zwykli rolnicy.
Chłopcy często wracali z głębokimi ranami, siniakami czy oparzeniami.
Jako dzieci Biednych nie mogli liczyć na lepsze traktowanie. No chyba ,że? Chyba ,że jakiś członek rodziny zacznie współpracować.
Wtedy zmienia się cała postać rzeczy. Rodzina polepsza punktacje, zwiększają się dawki żywieniowe, nagle wszystko zdaje się układać.
Tylko ,że najpierw trzeba zasłużyć...
Mężczyzna wycelował.
Rozległ się huk.
Mała dziewczynka upadła na trawę a na białej sukience pojawiły się szkarłatne plamy.
(Ciąg dalszy nastąpi )
Tylko ,że teraz to nie był to smutek. To było nic. Dosłownie.
Czułam w środku pustkę. Jakby ktoś zabrał mi emocje.
Jakby...
Jakby to wszystko stało się naprawdę.
Dwie małe dziewczynki bawiły pośród ogromu roślinności. Jedna z nich miała na głowie piękny wianek pełen habrów, które rosły gdzie tylko nie spojrzeć. Kwiaty były koloru intensywnego błękitu i bardzo ładnie wyglądąły na czarnych, rozczochranych włosach.
Jako pierwszy zauważył to mężczyzna leżący w cieniu lasu. Obserwował siostry od dłuższego czasu.
I zastanawiał się dlaczego nadal nie zmienił pracy. Nie czuł się z tym dobrze. Gdzieś w głębi duszy czuł ,że zabójstwo jest najgorszym grzechem.
Ale gdyby tylko zasady moralne miałyby o tym decydować, to mężczyzna już dawno porzucił ,by ten zawód.
Wiedział jednak ,że jeśli nie będzie pracował dla Nich, jego mali chłopcy zostaną zagłodzeni na śmierć.
I tak nigdy nie byli traktowani najlepiej. Ich rodzina nie należała do najbardziej wpływowych czy poważanych.
Ot, zwykli rolnicy.
Chłopcy często wracali z głębokimi ranami, siniakami czy oparzeniami.
Jako dzieci Biednych nie mogli liczyć na lepsze traktowanie. No chyba ,że? Chyba ,że jakiś członek rodziny zacznie współpracować.
Wtedy zmienia się cała postać rzeczy. Rodzina polepsza punktacje, zwiększają się dawki żywieniowe, nagle wszystko zdaje się układać.
Tylko ,że najpierw trzeba zasłużyć...
Mężczyzna wycelował.
Rozległ się huk.
Mała dziewczynka upadła na trawę a na białej sukience pojawiły się szkarłatne plamy.
(Ciąg dalszy nastąpi )
środa, 12 sierpnia 2015
Od Suru
Obudzilam się pod wieczór zauważyłam że znajduje się niedaleko naszych sojuszników ale wolałam ominąć tamto miejsce szerokim łukiem. Szłam kawałek od granicy jak ujrzałam Koki moją koleżankę z pobliskiej watahy.
Zawołałam ja - Hej Koki !
-Odwróciła się w moim kieruunku i od razu mnie rozpoznała.
- haj Su ,co robisz tu?
-Miałam dziwną przygodę. a ty czemu opuszczasz tereny?
-Po prostu u nas nastala erka ludi i wataha uznała mnie i innych za zdrajców ale mówi się trudno. rozmawialiśmy tak przez całą drogę. gdy byliśmy przy granicy mojego domu.
- Chcesz u nas na chwile zostać?
- A nie wiem....
- Nie martw się nasz alfa jest bardzo miły na pewno ci pozwoli zostać parę dni.
- No dobra
Zawołałam ja - Hej Koki !
-Odwróciła się w moim kieruunku i od razu mnie rozpoznała.
- haj Su ,co robisz tu?
-Miałam dziwną przygodę. a ty czemu opuszczasz tereny?
-Po prostu u nas nastala erka ludi i wataha uznała mnie i innych za zdrajców ale mówi się trudno. rozmawialiśmy tak przez całą drogę. gdy byliśmy przy granicy mojego domu.
- Chcesz u nas na chwile zostać?
- A nie wiem....
- Nie martw się nasz alfa jest bardzo miły na pewno ci pozwoli zostać parę dni.
- No dobra
niedziela, 9 sierpnia 2015
Od Suru (Ciąg dalszy)
Jezioro było krwistoczerwone. Na powierzchni dryfowały kości. Wokół nich pływały piranie i syreny, szczerząc się do mnie, tak jak zadowolony kucharz szczerzy się do smakowitej pieczeni. Wzdrygnęłam się i odsunęłam odrobinę. Czułam jednak,że jezioro woła mnie, przyciąga. Czułam ,że muszę tam wejść...
-Nie wchodź tam! -krzyknął jakiś głos.
Natychmiast się opamiętałam i spojrzałam na ducha wiszącego nade mną.
-Wiesz jak się tu znalazłam?
-Wiem. Byłaś nieprzytomna, kiedy przyprowadził Cię tu Legendarny.
-Kto?
-Legendarny. Taki potwór. - zniżył głos do szeptu.
-Opowiedz mi coś o nim.
-O nim nie można mówić! - krzyknął duch - A teraz choć. Wyprowadzę Cię stąd zanim narobisz mi problemów.
Do końca lasu nie odezwałam się ani słowem. Pod koniec duch pożegnał się cierpko i odleciał.
Zmęczona położyłam się spać pod jakąś sosenką.
Cd. nastąpi.
-Nie wchodź tam! -krzyknął jakiś głos.
Natychmiast się opamiętałam i spojrzałam na ducha wiszącego nade mną.
-Wiesz jak się tu znalazłam?
-Wiem. Byłaś nieprzytomna, kiedy przyprowadził Cię tu Legendarny.
-Kto?
-Legendarny. Taki potwór. - zniżył głos do szeptu.
-Opowiedz mi coś o nim.
-O nim nie można mówić! - krzyknął duch - A teraz choć. Wyprowadzę Cię stąd zanim narobisz mi problemów.
Do końca lasu nie odezwałam się ani słowem. Pod koniec duch pożegnał się cierpko i odleciał.
Zmęczona położyłam się spać pod jakąś sosenką.
Cd. nastąpi.