środa, 1 lipca 2015

Od Renne do Willa

Dziękowałam po raz kolejny losowi, że jest ze mną Will.
Dzisiaj tak wiele razy otarłam się o śmierć.
I tyle samo razy uratował mnie właśnie ten basior.
Może skoro sama do niczego się nie nadaję, to chociaż życie podaruje mi wartościowe osoby?
Bardzo chciałabym w to wierzyć.
Wzięłam głęboki oddech.
Proszę niech ten koszmar się skończy.
Proszę.
-Renne! Pośpiesz się.
Przyspieszyłam. Zaraz nawiedziły mnie mysli czy przypadkiem demony kilkokrotnie większe od nas nie mają przewagi przez swój wzrost.
-Will!- powiedziałam szeptem - Mamy szansę ucieć?
Nie odpowiedział. Biegł dalej.
Znów musiałam przyspieszyć, by się z nim zrównać.
Biegł szybciej niz jakikolwiek wilk, którego wcześniej widziałam.
Przy okazji co chwila wysyłał skały, które zatrzymywały naszych wrogów.
-Mam pomysł.
Skinął głowa na znak,że usłyszał.
-Schrońmy się w jakiejś jaskini. Nie zdołają tam wejśc. Są za wysocy.
Znów nic nie powiedział, Skręcił jednak w lewo.
Nadal najbliższą nora był dom Tempess.
Przyszła mi do głowy dziwna refleksja, że gdybym była koniem, to spokojnie można
by powiedzieć, że cwałuję.
Nagle za nami pojawił się demon ze złotymi rogami.
Ryknął wściekle i rzucił we mnie czerwona błyskawicą.
Upadłam porażona siłą pocisku.

(Will?)






Od Willa do Renne

Nie wiem czemu, ale nagle czułem obecność wszystkich upiorów w okolicy. Było ich dokładnie siedem.
- Uważaj. Jest ich sporo - szepnąłem do Renne.
- Dobrze... - odszepnęła.
Zamknąłem oczy i postarałem się skupić. Rośliny stworzyły baldachim nad naszymi głowami.
- To nam da schronienie. Przynajmniej na jakiś czas...
Wyjrzałem na polanę, na której przebywali nasi prześladowcy. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Rozglądały się nieprzytomnie, jak duchy zmarłych. Może czegoś szukały? Sam nie wiem... Zacząłem węszyć, uważając, żeby nie zwrócić na siebie ich uwagi. Jeden z nich był większy niż pozostałe, a na rogach miał złote ozdoby. Musiał być ich szefem. Przekrzywiłem lekko głowę.
- Spójrz... - szepnąłem do Renne.
- Przewodzi nimi...
Na moim nosie usiadł motyl. Starałem się nie kichać, ale to było silniejsze ode mnie. Kichnąłem i potwory nas zdemaskowały. Kiedy rzuciły się na nas, zaczęliśmy biec przez las. Tempestas została i zajęła się kilkoma naraz, ale reszta popędziła w gęstwinę. Renne potknęła się o coś. Szybko pomogłem jej wstać, ale jeden z demonów już pochylał się nad nami. Między nim, a naszą dwójką wyrosła kamienna płyta.
- Nic ci nie jest? - spytałem. Pokręciła tylko głową. Biegliśmy dalej.

(Renne?)

Od Izzy do Tene

Płomień przygasał.
Dziwne, pomyślałam jeszcze nie spłonęłam.
No cóż, to chyba tym lepiej dla mnie.
Na wszelki wypadek otoczyłam się lekką warstwą szronu.
Nie, nie płonę. Przynajmniej fizycznie.
Bo w głowie pojawiło się palące podświadomość pytanie. Gdzie jest Tene?
3 głębokie oddechy.
Oczywistym jest ,że Tene się obwinia.
(Nie chce nic mówić, ale chyba ma to po mnie...)
Zaraz, zaraz. Pomyślmy, gdzie można znaleźć parabatai demona?
Hmm.... Nad rzeką krwi?
Nie, to zbyt mało oryginalne...
Może w tamtym zameczku z upiorami?
Nie, nie. Zbyt mało hartkorowe.
Mam!
Na sto procent jest na tym mostu, na którym pojawiła się moja słociuchna mamuśka.
Pobiegłam w naaaaaaajbardziej miłe miejsce w watasze.
Oczywiście była tam moja przyjaciółka.
I oczywiście obwiniała się.

(Tenuś?)

czwartek, 18 czerwca 2015

Od Tene do Izzy

Ja...

Płonę.....

W....

Męczarni....

Chwila. To nie moje odczucia.
To sen to sen to sen.
Izzy.
To sen Izzy.
Nie, nie sen. Halucynacje.

Mam ochotę spłonąć tak jak płonie Izzy. To przecież moja wina. Przede mną jest las. On  nic nie znaczy. Jest tylko rozpacz.
TO MOJA WINA
To wszystko.
Ta rozpacz
ten ból.
Męczarnia wilka.

Otrząsnęłam się. Nadal się obwiniałam ale postanowiłam znaleźć Izzy.
Szłam i szłam i szłam.
Baardzo długo.
Najdłużej.
Szłam przez las i obok rzeki.
Zobaczyłam ją.
Samą....

(Izzy? to moja wina)

Od Suru do Arasziego i Tobiasa

Głos był coraz wyraźniejszy zaówarzyliśmy wielkiego olbrzyma wiec zaczęliśmy uciekać. Pech chciał ze trafilismy na mur a wtedy z nieba zleciał złoty smok i zaatakował olbrzyma wtedy my wrucilismy na bezpieczne tereny. Wyłorzyliśmy sie na trawie a ja zaczełam sie śmiać.wilki połączyli namnie dziwnie. -Szczego sie smiejesz? -Przepraszam ale to dlamnie była wielka frajda. -Frajda? Przecierz prawie zgineliśmy! -Fakt ale przecierz nic nam nie jest ,wiec poco sie smucić. Jedynie co zostało to niesamowite wspomnienia. Nagle rozległo sie wycie........
(Araszi? Tobias?)

środa, 17 czerwca 2015

Od Renne do Willa

Poszliśmy do Tempestas.
Co jak co ,ale w dziedzinie demonów była specjalistką. Byłam pewna ,że Isabelle lub Tenebrae również ,by sobie poradziły ,ale one miały teraz własne problemy i nie byłyśmy ze sobą tak blisko jak ja z białą waderą.
Jej nora przypominała jaskinię Śmierci. Była pełna krętych korytarzy i ciągnęła się przez ogromne tereny. W środku była przerażająca ,ale i piękna. Pajęczyny zwisające z sufitu pokryte były kropelkami lodu,  liany spływające po ścianach zakończone były czarnymi różami które wydzielały zapach wygranej i niebezpieczeństwa.
Sama Tempess znała te podziemia jak własną kieszeń, więc nie zdziwiło mnie wcale, gdy nagle pojawiła tuż za nami.
-Witajcie nieproszeni goście. -szepnęła z konstrernacyjnym uśmiechem.
Will podskoczył w miejscu, a ja choć dobrze wiedziałam ,że wkrótce się pojawi, wzdrygnęłam się na całym ciele.
-Przyszliśmy do Ciebie w sprawie pewnego demona, który próbował nas zabić. -rzuciłam jakby od niechcenia.
-Ach. Więc temu zawdzięczam te niechcianą wizytę. No, cóż demon jak demon. Lubi zabijać.
Na twarz Willa wstąpił dziwny uśmiech. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
-To pomożesz?
-W czym ? -udała zdziwioną.
Przewróciłam oczami i użyłam wypróbowanej sztuczki.
-Proszę, proszę,proszę,proszę. -moje słodkie oczka zawsze działały.
Westchnęła i kazała zaprowadzić się do demona.
Gdy szliśmy pośpiesznym krokiem, nagle nastawiła uszu i pobiegła w drugą stronę.
-Kolejne demony. -cicho stwierdził mój towarzysz.- Też ich wyczuwam.
Ciemne kształty poruszyły się w krzakach. Zamarłam.
Usłyszałam stłumiony warkot.

(Will?)


czwartek, 11 czerwca 2015

Od Willa do Renne

-Co to za coś?! - krzyknąłem. Nie wiem, czy byłem bardziej zdziwiony czy przestraszony nagłym atakiem. W tamtej chwili myślałem tylko o tym, żeby ratować Renne. Zasłoniłem ją i wzniosłem ścianę ze skały przed nami.
- To demon. Jego obecność oznacza tylko jedno - kłopoty.
- Nie będę dopytywać. - odpowiedziałem przez ramię. W tym samym momencie potwór rozbił moją obronę ognistą kulą. Odłamki popchnęły mnie na wilczycę. Szybko wstałem i otrzepując się spojrzałem na nią. Czy mi się zadawało, czy ona się zarumieniła? Zrobiłem to samo, ale zachowałem zimną krew i zawołałem: - uciekaj! Szybko! - Kiedy zaczęła biec, skupiłem się i zamknąłem demona w kamiennej pułapce. Popędziłem za nią.
- Nic ci nie jest?
- Nie, chyba...
- Uff... - Odetchnąłem z ulgą. - Musimy znaleźć kogoś, kto nam pomoże. Sami nie unieszkodliwimy tego upiornego mordercy.
- Proponowałabym Tempress.
- Nie znam jej dobrze, ale skoro tak mówisz, to chodźmy do niej. - Mimo tego, że jeszcze chwilę staliśmy na krawędzi życia i śmierci, uśmiechnąłem się.

(Renne?)