Skończyłam szybką wymianę zdań z demonem i spojrzałam na wilka.
-Po co się tu błąkasz? - zapytałam.
-Przez tygodnie nie mogłem nikogo znaleść. Wszędzie jest strasznie cicho.
Parsknęłam.
-Nic dziwnego.
Milczał, a ja wcale nie miałam ochoty wszystkiego mu wyjaśniać.
-Z kim rozmawiałaś?
Zawachałam się, co było do mnie niepodobne.
-Z dawnym znajomym.
-Po wiesz mi co się stało?
Przewróciłam oczami i uznałam, że może nie muszę być z tym sama...? Może nie muszę...?
Cisza. - mój wewnętrzny demon przerwał moją własną tyradę.
Niech Ci będzie.
Wzięłam głęboki oddech.
-Po naszej watasze krażą demony, na które mówimy zwyczajowo Cisze. Jeśli chcesz pomóc, to załatw mi te rzeczy. - wręczyłam mu listę napisaną krwią.
Pomachałam mu łapą i zdematerializowałam się z głośnym trzaskiem.
Pora odwiedzić Pustkowie.
(Lucyfer?)
Strony
▼
sobota, 19 grudnia 2015
niedziela, 6 grudnia 2015
Od Lucyfera
Wreszcie cichą głucha ciszę przerwało wilcze wycie. Nie mogłem w to uwierzyć! Pobiegłem za głosem w Las. Po chwili zgubiłem się więc, zawyłem jeszcze raz. Po chwili usłyszałam odpowiedz pobiegłem za tym głosem wbiegłem na górę. Mój mały wzrost pomagał mi w chowaniu się alfa rozmawiała z jakimś wilkiem.
-Możesz wyjść Lucyferze.
Wyszłem zza skaly.
-Możesz wyjść Lucyferze.
Wyszłem zza skaly.
(Tempestas?)
niedziela, 29 listopada 2015
Od Tene do Izzy (Event)
Oprócz tej całej wizji usłyszałam słaby przekaz od Izzy
Tene dasz radę, możliwe, że mnie więcej nie zobaczysz.
Nie. To się nie mogło tak skończyć.
Nie umieraj Izz!!!
Proszę
Nic nie poradzę
Mój mózg zaczął pracować na pełnych obrotach. W sercu czułam ból umierającej parabati. Czy mogłam jej przekazać trochę swojej siły? Czy sama ją mam?
Doszłam do wniosku że to możliwe
Wyszłam z jaskini i pobiegłam do miejsca ktòre byloby jak najbardziej podobne do tego w ktorym Izzy cierpi.
Gdy byłam na miejscu polozylam sie w pozycji w jakiej znajdowala sie Izzy.
Zamknelam oczy i przelalam w nia życie.
Życie odchodziło ode mnie. Czułam, że malo czasu mi zostało. Jednak zostawiłam trochę życia bytylko stracić przytomność na parę dni, tygodni.
Straciłam przytomność. Wiedzialam ze Izzy juz nie cierpi, ale idzie do nas. Bedzie tu za miesiac.
***
Tene dasz radę, możliwe, że mnie więcej nie zobaczysz.
Nie. To się nie mogło tak skończyć.
Nie umieraj Izz!!!
Proszę
Nic nie poradzę
Mój mózg zaczął pracować na pełnych obrotach. W sercu czułam ból umierającej parabati. Czy mogłam jej przekazać trochę swojej siły? Czy sama ją mam?
Doszłam do wniosku że to możliwe
Wyszłam z jaskini i pobiegłam do miejsca ktòre byloby jak najbardziej podobne do tego w ktorym Izzy cierpi.
Gdy byłam na miejscu polozylam sie w pozycji w jakiej znajdowala sie Izzy.
Zamknelam oczy i przelalam w nia życie.
Życie odchodziło ode mnie. Czułam, że malo czasu mi zostało. Jednak zostawiłam trochę życia bytylko stracić przytomność na parę dni, tygodni.
Straciłam przytomność. Wiedzialam ze Izzy juz nie cierpi, ale idzie do nas. Bedzie tu za miesiac.
***
czwartek, 19 listopada 2015
Od Lucyfera
Chodzę po terenach watachy nikogo nie widziałem od 2tygodni nikt nie odpowiada na me wołania po myślach przechodzą mi same czarne scenariusze. Martwię się o moich przyjaciół chciałbym wiedzieć co się z nimi dzieje. Nawet przywódzca gdzieś przepadł. Bym się ucieszył z wiadomości od ducha.
(Żyjecie ;( )
(Żyjecie ;( )
niedziela, 1 listopada 2015
Od Izzy do Tene ( Event! )
Obudził mnie piorun, a dokładniej grzmot. Burza zamieniła niebo w istne piekło. Deszcz cały czas padał, a ja nie byłam w stanie się ruszyć. Pojedyncze krople wpadaly mi we włosy, uwalniając metaliczny zapach krwi.
Poruszylam delikatnie dłonią, zyskując pewność, że nie mam w niej czucia.
Zamrugalam kolejny raz, probojac się pozbyć wody, która natretnie zasłaniala mi widok na przemoczone drzewa.
Kiedyś sądziłam, ze ból to najgorsze, co może spotkać nasze ciało. Myliłam się.
Odretwienie było o wiele gorsze. Wprawdzie mogłam ruszyć palcami, ale nie byłam ich świadoma, w środku nich tkwila jakąś niemoc wywołująca u mnie dreszcze.
Powoli zamknęłam oczy.
Zimna woda płynęła strumieniami po mojej twarzy, by za chwilę spaść na ziemie i pozwolić rosnąć wszelkim roślinom.
Była to rzecz za którą zawsze podziwialam naturę.
Ta niepewna sprawiedliwość, a raczej chłodna obojętność, bijąca od tego co od wieków daje życie.
Nie ważne czy właśnie wpadasz w depresję, masz najgorszy dzień w życiu, czy czujesz się szczęśliwa.
Deszcz i tak będzie dziś padać.
Słońce nie wyjdzie zza chmur przez godziny, nie da ci choćby promyka nadzieji.
Ale nie dlatego, że chce ci zrobić na złość. Natura nie chce ci zaszkodzić. Ani pomoc.
Jest tak... obojętna.
Nieczula.
Dopiero po kilku chwilach dotarło do mnie, że tu umrę.
Zapach krwi stawał się coraz instesywniejszy, skąd wnioskowałam, że nie dość, że wczorajsze rany się nie zasklepily, to jeszcze nadal krwawia.
-Cholera. - powiedziałam do nikogo szczególnego.
Zarejestrowałam cichutki dźwięk strumyczka, stworzonego zapewnie przez ulewa.
Po kilkunastu minutach moje kończyny wyczuły zimno.
Zapewne mruknęłabym coś w rodzaju "No w końcu jakiś postęp" , ale ta zmiana wcale nie napawala mnie optymizmem.
Wcześniej nie czułam żadnych przyziemnych potrzeb, a teraz?
Było zimno. Wręcz lodowato.
Fakt, mym żywiołem był lód, lecz najwyraźniej mój organizm był tak osłabiony, że miał gdzieś co "powinno być".
Jedną z mych ostatnich myśli był fakt, że choć zachowuje jeszcze resztki świadomości, musze wyglądać jakbym była martwa.
Zresztą -zaśmiałam się w duchu - I tak zaraz pewnie będę, jakieś drapieżniki w końcu wyczują tak intensywny zapach.
Uśmiechnęłam się obłońkanczo, rozbawiona innym, bezsensowny żartem, który mój wyczerpany do granic możliwości stworzył na jawie.
(Tene?)
Poruszylam delikatnie dłonią, zyskując pewność, że nie mam w niej czucia.
Zamrugalam kolejny raz, probojac się pozbyć wody, która natretnie zasłaniala mi widok na przemoczone drzewa.
Kiedyś sądziłam, ze ból to najgorsze, co może spotkać nasze ciało. Myliłam się.
Odretwienie było o wiele gorsze. Wprawdzie mogłam ruszyć palcami, ale nie byłam ich świadoma, w środku nich tkwila jakąś niemoc wywołująca u mnie dreszcze.
Powoli zamknęłam oczy.
Zimna woda płynęła strumieniami po mojej twarzy, by za chwilę spaść na ziemie i pozwolić rosnąć wszelkim roślinom.
Była to rzecz za którą zawsze podziwialam naturę.
Ta niepewna sprawiedliwość, a raczej chłodna obojętność, bijąca od tego co od wieków daje życie.
Nie ważne czy właśnie wpadasz w depresję, masz najgorszy dzień w życiu, czy czujesz się szczęśliwa.
Deszcz i tak będzie dziś padać.
Słońce nie wyjdzie zza chmur przez godziny, nie da ci choćby promyka nadzieji.
Ale nie dlatego, że chce ci zrobić na złość. Natura nie chce ci zaszkodzić. Ani pomoc.
Jest tak... obojętna.
Nieczula.
Dopiero po kilku chwilach dotarło do mnie, że tu umrę.
Zapach krwi stawał się coraz instesywniejszy, skąd wnioskowałam, że nie dość, że wczorajsze rany się nie zasklepily, to jeszcze nadal krwawia.
-Cholera. - powiedziałam do nikogo szczególnego.
Zarejestrowałam cichutki dźwięk strumyczka, stworzonego zapewnie przez ulewa.
Po kilkunastu minutach moje kończyny wyczuły zimno.
Zapewne mruknęłabym coś w rodzaju "No w końcu jakiś postęp" , ale ta zmiana wcale nie napawala mnie optymizmem.
Wcześniej nie czułam żadnych przyziemnych potrzeb, a teraz?
Było zimno. Wręcz lodowato.
Fakt, mym żywiołem był lód, lecz najwyraźniej mój organizm był tak osłabiony, że miał gdzieś co "powinno być".
Jedną z mych ostatnich myśli był fakt, że choć zachowuje jeszcze resztki świadomości, musze wyglądać jakbym była martwa.
Zresztą -zaśmiałam się w duchu - I tak zaraz pewnie będę, jakieś drapieżniki w końcu wyczują tak intensywny zapach.
Uśmiechnęłam się obłońkanczo, rozbawiona innym, bezsensowny żartem, który mój wyczerpany do granic możliwości stworzył na jawie.
(Tene?)
sobota, 31 października 2015
Od Lucyfera do Izzy (Event)
Siedziałem przed Izz, strasznie się bałem — obudzi się , posłuchała mnie i tamtego wilka czy została oszukana? Myśli było tak wiele nie cierpię tracić przyjaciół nawet jeśli oni tak nie twierdzili. Izz otworzyła oczy z szcześ pojawiły się łzy wzruszenia. Przytuliłem ją i dałem jej wstać, była trochę oszołomiona więc dałem jej chwilę by doszła do siebie w końcu oboje byliśmy nad ziemią.
(Izzy?)
(Izzy?)
niedziela, 25 października 2015
Od Tene do Izzy
Gdy połączenie się przerwało byłam mokra od potu. Co oni jej zrobili?
Czy Izzy żyje? Ile nam zostało czasu?
Zerwałam się z posłania ignorując rozdzierający ból głowy i wybiegłam z jaskini. Ból przeszywał mi grzbiet i łapy ale nie poddawałam się. Musimy się ukryć. Musimy walczyć.
Już nie wiem co było ważniejsze.
Trzeba przekazać wieść pozostałym.
Nie, chwila muszę się więcej dowiedzieć by móc działać. Jak wyglądają Łowcy? Mogę udawać jednego z nich.
Izzy proszę daj odpowiedź.....
(Izzy?)
Czy Izzy żyje? Ile nam zostało czasu?
Zerwałam się z posłania ignorując rozdzierający ból głowy i wybiegłam z jaskini. Ból przeszywał mi grzbiet i łapy ale nie poddawałam się. Musimy się ukryć. Musimy walczyć.
Już nie wiem co było ważniejsze.
Trzeba przekazać wieść pozostałym.
Nie, chwila muszę się więcej dowiedzieć by móc działać. Jak wyglądają Łowcy? Mogę udawać jednego z nich.
Izzy proszę daj odpowiedź.....
(Izzy?)
Od Lucyfera do Tobiasa
Czas pułapki
Wreszczie się stamtąd wydostałem teraz muszę znaleśc te głupie zrudł które było zatrute. Po drodze spotkałem swych ludzi którzy zaczynali się przede mną samochodem. - Część to drogim dojedziemy do trucizn? -Tak. Mógłbym o coś spytać? -Pewnie. -Dlaczego wybijacie tutejsze wilki? - Widzisz taki mamy rozkaz nie wiemy co przełożeni mają w planach. Po czym odjechali azłem ta drogim jeszcze jakieś 5 godzin. Po czym weszłem do lasu na szczęście moje zmysł były nadal sprawne. Minęły dwa dni poszukiwań źrudła które nazwałem Źrudłem Przemiany. W końcu je znalazłem wskoczyłem do wody i automatycznie straciłem przytomność. Ocknołem się na dnie i jak najszybciej wruciłem do swojej prawdziwej postacji. Jak najszybciej opusciłem tamto miejsce zacierajac za sobom ślady. Gdy byłem już niedaleko z nieba zleciał Tobias.
(Tobias?)
piątek, 23 października 2015
Od Lucyfera
Czas pułapki
Ocknąłem się w białym pokoju leżałem na materacy przykryty puszystym czarnym kocem, na przeciwko mnie znajdywały się drzwi w których umieszczona była szybka. Nagle do pokoju weszło trzech mężczyzn
Jeden miał rude włosy,2brazowe a 3czarne
Mężczyzna w rudych włosach powiedział.
-Część
Spojrzałem na górę byli kurna wysocy jak diabli
-Część. Kim jesteście?
-Jesteśmy lekarzami -powiedział czarnowłosy
- Nie kłam , nie cierpię takich ludzi.
-wiedze że nieźle rozpoznajesz kłamstwa. Jesteśmy takimi lekarzami którzy przeprowadzają różne badania.
-A co czy macie w tej walizce?
-chcesz zobaczyć?
Mężczyzna w rudych włosach zawołał kolegę by przyniósł walizkę jednak oboje podeszli zostałam zapędzona w kozi róg.
Czarny mężczyzna otworzył walizkę skat wziął stamtąd jedna rzecz i odwrócił ja do mnie. Miałem złe przeczucia w walizce znajdywały się igły i inne przyrządy. Dwoje z nich zaczęło się do mnie zbliżać.
-Co wy chcecie mi zrobić?!
Mężczyzna w czarnych włosach powiedział bym się nie martwił .
Mężczyźni rzucili się na mnie ale zdarzyłem ich przeskoczyć. I tak nie miałam dokątr uciec. Po chwili leżałem na ziemi, odwrócili minie na plecy pobrali mi krew a następnie podali środek uspokajaczy czy coś w tym stylu. Po chwili poczułem ze nie mam żadnych sił żeby wstać a co dopiero się bronić. Leżałem na ziemi widziałem co się wokół mnie dzieje mężczyzna roscioł mi trochę ręki a później ja szył i zabandażował . Świecili mi po oczach nagle straciłem przytomność. Ocknąłem się nie wiem kiedy , czy to noc czy dzień ujrzałem jedzenie koło materacu . Na talerzu leżała bułka szynka i w kubku co czarnego było to kakao w drugim była woda a trzecie kawa , zjadłam wszystko zostawiłem kawę bo była niedobra.
Do pokoju weszło dwóch mężczyzn jeden czarno włosy a drugi ma białe włosy i w ręce czy ma karabin. Wystraszyłem się nie mogłem wstać bo byłem za bardzo osłabiony. Mężczyźni podeszli do mnie lekko udało mi się cofnąć, blondyn oddał broń czarnowłosemu. Białowłosy wyciągnął
z kieszeni pistolet podszedł do mnie bliżej
przyłożył mi pistolet do czoła , serce biło mi jak szalone, tętno przyspieszyło jak diabli. Mimo wiedzy że życie jest ciężkie oczy zaszły mi łzami nie chciałem jeszcze umierać. Nagle do pokoju wbiegła zdyszana kobieta, krzycząc ,,STAĆ!!".
- Co się stało?
Kobieta podała mu jakieś papier, gdy je obejrzał zrbił wielkie oczy i zawołał swego kolegę który nie spuszczał mnie z celownika.
Białowłosy spojrzał na mnie jakby zobaczył chodzacego ducha.
Mężczyznom podeszli do mnie nie miałam gdzie uciec siedzę w koncie, łzy spływają mi po twarzy.
-Przepraszamy cię za to co się stało.
Nóg se gadać do woli bo byłem zbyt roszczesiony i wystraszony by go słuchać.
Do pokoju weszedł chłopaz z czarnymi włosami i zielonymi oczami.
-Blake , White odsuncie się od niego.
Mężczyzna podszedł do mnie a tamci odeszli.
- Nie martw się nic ci nie grozi.
Wyciagnoł rękę w moim kierunku zasłoniłem się rękami. Meżczyzna zobaczył ranę na lewej ręce, natychmiast wstał i odwrócił się do meżczyzn którzy zbladli na twarzy.
-Który z was to zrobił!!!
Oboje opuścili wzrok.
-Wszyscy wynosćie się stąt!!
Gdy tamci wyszli zielono Oki mężczyzna podszedł do mnie, złapał mnie za rękę na której miałem ranę cięta jednocześnie sięgając do kieszeni z której wyjął lek i badarz.
-Dziękuję że mnie opatrzyłeś, ale czemu mnie nie wypuścić?
-Chesz wyjść.
-Tak
- To choć.
Wyszliśmy na zewnacz dotarliśmy do głownej bramy proszę możesz wyjść. Jesteś wolny.
-Naprawdę???
-Tak.
-Tak wybiegłem ruszając w dalszą drogę.
( I tak minęło 5tygodni)
Przepraszam za błędy jagby były
Ocknąłem się w białym pokoju leżałem na materacy przykryty puszystym czarnym kocem, na przeciwko mnie znajdywały się drzwi w których umieszczona była szybka. Nagle do pokoju weszło trzech mężczyzn
Jeden miał rude włosy,2brazowe a 3czarne
Mężczyzna w rudych włosach powiedział.
-Część
Spojrzałem na górę byli kurna wysocy jak diabli
-Część. Kim jesteście?
-Jesteśmy lekarzami -powiedział czarnowłosy
- Nie kłam , nie cierpię takich ludzi.
-wiedze że nieźle rozpoznajesz kłamstwa. Jesteśmy takimi lekarzami którzy przeprowadzają różne badania.
-A co czy macie w tej walizce?
-chcesz zobaczyć?
Mężczyzna w rudych włosach zawołał kolegę by przyniósł walizkę jednak oboje podeszli zostałam zapędzona w kozi róg.
Czarny mężczyzna otworzył walizkę skat wziął stamtąd jedna rzecz i odwrócił ja do mnie. Miałem złe przeczucia w walizce znajdywały się igły i inne przyrządy. Dwoje z nich zaczęło się do mnie zbliżać.
-Co wy chcecie mi zrobić?!
Mężczyzna w czarnych włosach powiedział bym się nie martwił .
Mężczyźni rzucili się na mnie ale zdarzyłem ich przeskoczyć. I tak nie miałam dokątr uciec. Po chwili leżałem na ziemi, odwrócili minie na plecy pobrali mi krew a następnie podali środek uspokajaczy czy coś w tym stylu. Po chwili poczułem ze nie mam żadnych sił żeby wstać a co dopiero się bronić. Leżałem na ziemi widziałem co się wokół mnie dzieje mężczyzna roscioł mi trochę ręki a później ja szył i zabandażował . Świecili mi po oczach nagle straciłem przytomność. Ocknąłem się nie wiem kiedy , czy to noc czy dzień ujrzałem jedzenie koło materacu . Na talerzu leżała bułka szynka i w kubku co czarnego było to kakao w drugim była woda a trzecie kawa , zjadłam wszystko zostawiłem kawę bo była niedobra.
Do pokoju weszło dwóch mężczyzn jeden czarno włosy a drugi ma białe włosy i w ręce czy ma karabin. Wystraszyłem się nie mogłem wstać bo byłem za bardzo osłabiony. Mężczyźni podeszli do mnie lekko udało mi się cofnąć, blondyn oddał broń czarnowłosemu. Białowłosy wyciągnął
z kieszeni pistolet podszedł do mnie bliżej
przyłożył mi pistolet do czoła , serce biło mi jak szalone, tętno przyspieszyło jak diabli. Mimo wiedzy że życie jest ciężkie oczy zaszły mi łzami nie chciałem jeszcze umierać. Nagle do pokoju wbiegła zdyszana kobieta, krzycząc ,,STAĆ!!".
- Co się stało?
Kobieta podała mu jakieś papier, gdy je obejrzał zrbił wielkie oczy i zawołał swego kolegę który nie spuszczał mnie z celownika.
Białowłosy spojrzał na mnie jakby zobaczył chodzacego ducha.
Mężczyznom podeszli do mnie nie miałam gdzie uciec siedzę w koncie, łzy spływają mi po twarzy.
-Przepraszamy cię za to co się stało.
Nóg se gadać do woli bo byłem zbyt roszczesiony i wystraszony by go słuchać.
Do pokoju weszedł chłopaz z czarnymi włosami i zielonymi oczami.
-Blake , White odsuncie się od niego.
Mężczyzna podszedł do mnie a tamci odeszli.
- Nie martw się nic ci nie grozi.
Wyciagnoł rękę w moim kierunku zasłoniłem się rękami. Meżczyzna zobaczył ranę na lewej ręce, natychmiast wstał i odwrócił się do meżczyzn którzy zbladli na twarzy.
-Który z was to zrobił!!!
Oboje opuścili wzrok.
-Wszyscy wynosćie się stąt!!
Gdy tamci wyszli zielono Oki mężczyzna podszedł do mnie, złapał mnie za rękę na której miałem ranę cięta jednocześnie sięgając do kieszeni z której wyjął lek i badarz.
-Dziękuję że mnie opatrzyłeś, ale czemu mnie nie wypuścić?
-Chesz wyjść.
-Tak
- To choć.
Wyszliśmy na zewnacz dotarliśmy do głownej bramy proszę możesz wyjść. Jesteś wolny.
-Naprawdę???
-Tak.
-Tak wybiegłem ruszając w dalszą drogę.
( I tak minęło 5tygodni)
Przepraszam za błędy jagby były
środa, 21 października 2015
Od Koki (Event)
Szłam po nowych terenach gdy usłyszałam odjerzdzajacy samochód szybko schowalam się w krzakach , gdy odjechał tuż zanim na ścierzke tuż za nim wyszła wadara nie wyglądała za dobrze więc postanowiłam coś sprawdzić.
-Hej wszystko gra? Zapytałam a ona połączyła się na mnie i zaczęła warczec
-Poczekaj nic ... Znaczy nie chce walczyć dostałam się tu no i ogułem jestem Uro
(Ktoś?)
Jeśli ktoś ma problemy z ortografią to może korzystać z pomocy Word'a lub słowników.
-Hej wszystko gra? Zapytałam a ona połączyła się na mnie i zaczęła warczec
-Poczekaj nic ... Znaczy nie chce walczyć dostałam się tu no i ogułem jestem Uro
(Ktoś?)
Jeśli ktoś ma problemy z ortografią to może korzystać z pomocy Word'a lub słowników.
wtorek, 20 października 2015
Od Izzy do Tene (Event)
Ból był okropny.
Ale nie to było najgorsze.
Światło świeciło prosto w oczy.
Wokół mnie siedziało mnóstwo ludzi, ale widziałam tylko cienie sylwetek.
-Kim jesteś, wilku?
Odwróciłam głowę w kierunku głosu.
-Jestem... Merry.
Rozbłysło światło, a prąd przeszedł przez moje ciało.
-Nie kłam. To Ci nic nie da.
Westchnęłam i opuściłam głowę.
-Jestem Isabelle.
Ktoś z tyłu wydał zdenerwowane parsknięcie.
-Mów wszystko, głupcu.
-Jestem Isabelle, córką Lilith...
-To demon! - ktoś pisnął.
-Zamknijcie się! - wrzasnął inny głos. -Córko Lilith, wiedz, że zostaniecie zniszczeni. Wasze stado opanowała nadprzyrodzona zaraza, która już nigdy nie odpuści. A naszym zadaniem jest was wykończenie. To nasze jedyne i ostatnie ostrzeżenie. Albo sami się zabijecie, albo my to zrobimy, sto razy boleśniej.
-Już?- spytał poprzedni głos
-Tak. Jest wasza.
Mechaniczne pasy opadły, światło zgasło, a poczułam tysiące uderzeń naraz.
But trafił mnie w głowę, a czerwień pojawiła się wokół.
-Przestańcie. Ma przekazać wiadomość pozostaaa...
(Tene?)
Ale nie to było najgorsze.
Światło świeciło prosto w oczy.
Wokół mnie siedziało mnóstwo ludzi, ale widziałam tylko cienie sylwetek.
-Kim jesteś, wilku?
Odwróciłam głowę w kierunku głosu.
-Jestem... Merry.
Rozbłysło światło, a prąd przeszedł przez moje ciało.
-Nie kłam. To Ci nic nie da.
Westchnęłam i opuściłam głowę.
-Jestem Isabelle.
Ktoś z tyłu wydał zdenerwowane parsknięcie.
-Mów wszystko, głupcu.
-Jestem Isabelle, córką Lilith...
-To demon! - ktoś pisnął.
-Zamknijcie się! - wrzasnął inny głos. -Córko Lilith, wiedz, że zostaniecie zniszczeni. Wasze stado opanowała nadprzyrodzona zaraza, która już nigdy nie odpuści. A naszym zadaniem jest was wykończenie. To nasze jedyne i ostatnie ostrzeżenie. Albo sami się zabijecie, albo my to zrobimy, sto razy boleśniej.
-Już?- spytał poprzedni głos
-Tak. Jest wasza.
Mechaniczne pasy opadły, światło zgasło, a poczułam tysiące uderzeń naraz.
But trafił mnie w głowę, a czerwień pojawiła się wokół.
-Przestańcie. Ma przekazać wiadomość pozostaaa...
(Tene?)
Od Lucyfera do Izzy
Byłem nieprzytomny. Słyszałem dźwięk samochodu zastanawiało mnie czy Izz i jest bezpieczna. Nagle usłyszałem czyjeś głosy chyba to byli Łowcy . Gdy udało mi się otworzyć choć odrobinę oczy zauważyłem jedynie że jestem w samochodzie i gdzieś jechaliśmy cieszyła mnie ta myśl że Iz jest bezpieczna i woda już nie jest zatruta.
(Izz dziękuję;) pomóż reszcie jak chcesz)
(Izz dziękuję;) pomóż reszcie jak chcesz)
poniedziałek, 19 października 2015
Od Izzy do Lucyfera (Event!)
Nie wskoczyłam do rzeki, bo gdy zdałam sobie sprawę, że nie zadziała na mnie, jej przyciąganie natychmiast ustało.
I tak potrafiłam zmieniać się w człowieka, więc co może mi się stać?
Ale zaraz... Przecież Lucyfer może się przemienić.
Wciągnęłam powietrze i wskoczyłam.
Woda była całkiem ciepła.
Chłopak leżał na dnie. Był człowiekiem.
Wyciągnęłam go i rzuciłam w najbliższe krzaki.
Usłyszałam głos samochodu.
Zrozumiałam ,że muszę uciekać jak najszybciej.
Łowcy
***
Lina z żelaznymi kulami na końcu owinęła się wokół moich rąk i nóg.
Wiedziałam ,że jak mnie złapią to będzie już żadnych szans na przeżycie.
Mogłam tylko starać się utrzymać bezruch, i mieć nadzieję, że mnie nie zauważą
(Lucyfer?)
Od Tene do Izzy (Event)
Ocknęłam się. Podnioslam głowę, ale czaszkę rozdarł mi ból.
- Spokojnie nie ruszaj się. - To był głos Renne
Z poprzedniego dnia miałam pustkę w głowie.
- Co wczoraj się działo? - Zapytałam
- Bracia ognia - zdołała wykrztusić.
Wspomnienia napłynęły. Bracia ognia, Izzy odepchneła mnie i wpadłam w ramiona Renne, która zabrała mnie tutaj. Gdzie jest teraz Izzy? Muszę ją znaleźć.
- Gdzie ją zabrali? - zapytałam
Renne pokręciła łbem na znak że nie ma pojęcia.
Skup się. Zamknęłam oczy i spróbowałam nawiązać połączenie z moją parabati.
- Spokojnie nie ruszaj się. - To był głos Renne
Z poprzedniego dnia miałam pustkę w głowie.
- Co wczoraj się działo? - Zapytałam
- Bracia ognia - zdołała wykrztusić.
Wspomnienia napłynęły. Bracia ognia, Izzy odepchneła mnie i wpadłam w ramiona Renne, która zabrała mnie tutaj. Gdzie jest teraz Izzy? Muszę ją znaleźć.
- Gdzie ją zabrali? - zapytałam
Renne pokręciła łbem na znak że nie ma pojęcia.
Skup się. Zamknęłam oczy i spróbowałam nawiązać połączenie z moją parabati.
Skupienie.
Zobaczyłam rozmazaną scenę, która powoli zaczynała się wyostrzać.
niedziela, 18 października 2015
Od Izzy do Tene (Event!)
Czułam, że nie powinnyśmy z nimi teraz walczyć.
Było ich dwóch, plus mnóstwo ognistych slugusow, których ze sobą przywieźli.
Praktycznie nie miałyśmy szans.
Ale furia była tak wielka, że nie myślałam logicznie.
I to przeze mnie to wszystko się stało.
Warknelam w dziwnej imitacji smiechu i jednych ruchem zabiłam sługę.
Ognisci rzucili się do walki.
***
Ból był okropny.
Czułam zawroty głowy i okropne mdłości.
Czułam ,ze zaraz zemdleje i stoczę na dol.
Wprawdzie była tam jakaś rzeka, ale nieprzytomna i tak nie miałabym żadnych szans.
Cieszyłam się chociaż , że odciągnełam ognistych od Tene i zdołałam przekazać ją Renne.
Płatki wokół mnie zmieniły kolor na fioletowy, co znaczyło, że są już bezpieczne.
Uśmiechnęłam się do siebie.
Skoczyć, czy zostać spaloną/porwaną/zabitą przez tych głupców szukających mnie 5 metrów dalej???
Parsknelam śmiechem, nie dbając juz o dyskrecję i skoczyłam.
Woda była zimna, a moja kostka wykręcona od zderzenia z wodą.
Umysł wyczerpany a mięśnie zdretwiałe.
Cholera.
Mogłoby być lepiej.
Ruszyłam powoli ku brzegowi.
Czułam, że rana na głowie, nie ma zamiaru się zasklepic.
Gdy już prawie zapadłam się w ciemność, poczułam czyjeś silne ramię, ciągnące mnie do powierzchni.
-Zaniosę cie na brzeg. Odpocznij. - powiedziała Eline, moja zmarła przyjaciółka.
(Tene? Sorry, że tak późno)
Od Lucyfera do Izzy (Event!)
Izz zaczęła liczyć.
- Raz... dwa... trzy!
Zanim zdarzyła wystartować, skończyłem na nią i łapami zakryłem jej oczy, dzięki czemu pokazałem jej to co chciała i co ja chciałem.
Następnie zszedłem z niej. W tej wodzie coś mi nie grało.
-Kiedyś chyba słyszałem o takich wodach...
Zanim podeszłem do wody odwróciłem Iz tak na wszelki wypadek żeby tu nie wyskoczyła jak stracę kontrole nad mocą. Podeszłem do wody, dzwięk brzmiał wyraźnie spojrzałem w dol.
Coś się tam znsjdywalo. Wziełem wdech i wskoczyłem do wody po połowie drogi nie mogłem utrzymac iluzji bo bym utonął. Wszystko zależy od Iz i czy posłucha po jej próżny by się stamtąd nie ruszała aż wrócę. Na dnie znalazłem zaklęty wisior. By się go pozbyć otworzyłem portal i go tam wrzuciłem. Następnie szybko zacząłem płynąć na powierzchnie . Jednak przed samym końcem zabrakło mi tlenu.
(Izz wszystko zależy od ciebie;) )
- Raz... dwa... trzy!
Zanim zdarzyła wystartować, skończyłem na nią i łapami zakryłem jej oczy, dzięki czemu pokazałem jej to co chciała i co ja chciałem.
Następnie zszedłem z niej. W tej wodzie coś mi nie grało.
-Kiedyś chyba słyszałem o takich wodach...
Zanim podeszłem do wody odwróciłem Iz tak na wszelki wypadek żeby tu nie wyskoczyła jak stracę kontrole nad mocą. Podeszłem do wody, dzwięk brzmiał wyraźnie spojrzałem w dol.
Coś się tam znsjdywalo. Wziełem wdech i wskoczyłem do wody po połowie drogi nie mogłem utrzymac iluzji bo bym utonął. Wszystko zależy od Iz i czy posłucha po jej próżny by się stamtąd nie ruszała aż wrócę. Na dnie znalazłem zaklęty wisior. By się go pozbyć otworzyłem portal i go tam wrzuciłem. Następnie szybko zacząłem płynąć na powierzchnie . Jednak przed samym końcem zabrakło mi tlenu.
(Izz wszystko zależy od ciebie;) )
Nowa wadera!
Imię wilka: Koki, (woli przezwisko)
Przezwisko /Pseudonim: Uroko
Płeć: wadera
Wiek: 5 lat (nieśmiertelna)
Historia: żyje od dawna i trudno to uwierzyć ale ma rodzinę z dwóch wymiarów. Mimo wszystko woli mieszkać tutaj.
Cechy Charakteru: mila ,uprzejma, zawsze uśmiechnięta ma w sobie dużo dobra, ale jak coś zagraża jej bliskim lub przyjaciołom których uważa za członków rodziny, zmienia się nie do poznania. Odziedziczyła ten dar po ojcu.
Rodzina: w innym wymiarze, matka nie żyje
Żywioł: równowaga, światło
Stanowisko: Zabójca
Moce: iluzja, trucizna w pazurach, zmiana wyglądu
Nora: LINK
Zauroczenie: brak
Zwierzę -
Wygląd zwierza -
Kontakt: yuki21
Ciekawostki Lubi:
słodycze,
widok krwi (tym się nie chwali :-)),
oglądanie nieba ,
Zabawy!
czwartek, 15 października 2015
Od Izzy do Lucyfera
Nie potrafię - chciałam szepnąc powiedzieć krzyknąć
-Czujesz ten zapach?
W powietrzu unosiła się złota mgiełka o ostrym, nieprzyjemnym zapachu.
-Nawet go widzę.
-Chodźmy zobaczyć o co chodzi.
-OK.
Ruszyliśmy za mgiełką. Po kilku minutach woń stała się bardziej uporczywa.
Wdzierala się w płuca i sprawiała ,ze powietrze było ciężkie i gęste.
Czułam się jakbym oddychala trucizna pływająca wśród resztek świeżego powietrza.
W końcu doszliśmy do centrum problemu.
Do rzeki.
Pływała w niej złota ciecz. Gdyby nie duszace opary myślałambym, ze szczęśliwe trafiłam na Oazę Uzdrawiającej Wody.
Niestety, to wyglądało na coś wręcz odwrotnego.
Ta rzeka była błyszcząca, niebezpieczna i mówiąca wręcz "Napij się, no dalej. Wiem że chcesz"
Nagle poczułam suchość w gardle.
Przecież jeden drobny łyczek nie zaszkodzi...
Spojrzałam na Lucyfera.
-Pijemy?- zapytał
-Na trzy. -odpowiedziałam.
Wiedziałam, że głupia decyzja, czułam ,ze i tak się nie powstrzymam.
(Lucyfer? Nie wiem czy mogę ci zaufać..)
-Czujesz ten zapach?
W powietrzu unosiła się złota mgiełka o ostrym, nieprzyjemnym zapachu.
-Nawet go widzę.
-Chodźmy zobaczyć o co chodzi.
-OK.
Ruszyliśmy za mgiełką. Po kilku minutach woń stała się bardziej uporczywa.
Wdzierala się w płuca i sprawiała ,ze powietrze było ciężkie i gęste.
Czułam się jakbym oddychala trucizna pływająca wśród resztek świeżego powietrza.
W końcu doszliśmy do centrum problemu.
Do rzeki.
Pływała w niej złota ciecz. Gdyby nie duszace opary myślałambym, ze szczęśliwe trafiłam na Oazę Uzdrawiającej Wody.
Niestety, to wyglądało na coś wręcz odwrotnego.
Ta rzeka była błyszcząca, niebezpieczna i mówiąca wręcz "Napij się, no dalej. Wiem że chcesz"
Nagle poczułam suchość w gardle.
Przecież jeden drobny łyczek nie zaszkodzi...
Spojrzałam na Lucyfera.
-Pijemy?- zapytał
-Na trzy. -odpowiedziałam.
Wiedziałam, że głupia decyzja, czułam ,ze i tak się nie powstrzymam.
(Lucyfer? Nie wiem czy mogę ci zaufać..)
niedziela, 11 października 2015
Event
Rozpoczynamy event
Tu wasza kochana Tene (ta skromność)
Przepraszam, że trochę się opóźniło. Nie miałam dostępu do Internetu.
Podsumowując wcześniejszy post:
Proszę o podpisanie się pod tym postem.
W komentarzach oczywiście.
Tu wasza kochana Tene (ta skromność)
Przepraszam, że trochę się opóźniło. Nie miałam dostępu do Internetu.
Podsumowując wcześniejszy post:
- Nasze wody są zatrute
- Brakuje pożywienia
- Ścigają nas Łowcy
Proszę o podpisanie się pod tym postem.
W komentarzach oczywiście.
czwartek, 8 października 2015
Rozpoczynamy event!
Zaczynamy event!
Odkąd w rzekach płyną złote smugi, wszelka roślinność zaczęła umierać. Drobne zwierzęta zostały otrute, a wilki dopadła niezwykła przypadłość.
Po tym jak magia zaczęła umierać, wraz ze światem pojawiły się nowe niebezpieczeństwa.
Łowcy rozpoczęli poszukiwania.
Teraz, polują na nas. Wiedzą już gdzie jesteśmy.
Jesteśmy osłabieni, a oni wykorzystują naszą bezsilność.
Nie potrafimy opanować naszych mocy, rządzi nami pełnia.
Ci którzy nie napili się z żadnej z rzek, umierają na odludziach.
Innych, codziennie ścigają Łowcy.
Teraz, nie ma dla nas bezpiecznego miejsca.
Event rozpocznie się 9 października i będzie trwał 2 tygodnie. (Jeśli zajdzie potrzeba możemy go przedłużyć).
Tematyka eventu rozciąga się pomiędzy problemami z brakiem podstawowej żywności, a walką z Łowcami.
"Problem rozpoczął się przez przypadek. Torba z zakazanymi eliksirami wylała się i zatruła miejsce z którego wypływają nasze rzeki.
Wśród nich przeważa ten, zmieniający nasz fenotyp w połowie na ludzki, choć pojawiają się również inne, niezidentyfikowane."
Odkąd w rzekach płyną złote smugi, wszelka roślinność zaczęła umierać. Drobne zwierzęta zostały otrute, a wilki dopadła niezwykła przypadłość.
Po tym jak magia zaczęła umierać, wraz ze światem pojawiły się nowe niebezpieczeństwa.
Łowcy rozpoczęli poszukiwania.
Teraz, polują na nas. Wiedzą już gdzie jesteśmy.
Jesteśmy osłabieni, a oni wykorzystują naszą bezsilność.
Nie potrafimy opanować naszych mocy, rządzi nami pełnia.
Ci którzy nie napili się z żadnej z rzek, umierają na odludziach.
Innych, codziennie ścigają Łowcy.
Teraz, nie ma dla nas bezpiecznego miejsca.
Event rozpocznie się 9 października i będzie trwał 2 tygodnie. (Jeśli zajdzie potrzeba możemy go przedłużyć).
Tematyka eventu rozciąga się pomiędzy problemami z brakiem podstawowej żywności, a walką z Łowcami.
"Problem rozpoczął się przez przypadek. Torba z zakazanymi eliksirami wylała się i zatruła miejsce z którego wypływają nasze rzeki.
Wśród nich przeważa ten, zmieniający nasz fenotyp w połowie na ludzki, choć pojawiają się również inne, niezidentyfikowane."
Od Renne do Willa
Powolnym krokiem zblizalismy się do jaskini.
Odgarnęłam liany zastępujące drzwi i wpuściłam kulejącego Willa.
W środku znajdowały się tylko skalne półki i kilka wazonow z kwiatami.
Nie zdążyłam zrobić żadnych zapasów, a przecież doroslemu wilków nie starczy jeden królik dziennie.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Mój wzrok spoczął na torbie z eliksirami.
Była to jedyna rzecz, która została mi z poprzedniego życia.
Spojrzałam na przyjaciela. Chyba zauważył na co wcześniej patrzyłam.
-Co tam jest?
Skuliłam się trochę.
-Obiecujesz ,że nikomu nie powiesz?
Skinął głową.
Wzięłam torbę w żeby i ruszyłam ku mojemu ulubionemu miejscu.
Will pobiegł za mną.
Dotarliśmy na miejsce. Było to miejsce gdzie ze skał wypływały wszystkie rzeki.
Tam wyjęłam jedną z bardzo wielu złotych butelek.
Napiłam się zawartości.
Otoczyło mnie światło. Z daleka dobiegały mnie krzyki przyjaciela.
Wzięłam kolejny łyk.
Poczułam ból.
Światło urosło i otoczyło mnie całą.
Krzyknęłam.
Odgarnęłam liany zastępujące drzwi i wpuściłam kulejącego Willa.
W środku znajdowały się tylko skalne półki i kilka wazonow z kwiatami.
Nie zdążyłam zrobić żadnych zapasów, a przecież doroslemu wilków nie starczy jeden królik dziennie.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Mój wzrok spoczął na torbie z eliksirami.
Była to jedyna rzecz, która została mi z poprzedniego życia.
Spojrzałam na przyjaciela. Chyba zauważył na co wcześniej patrzyłam.
-Co tam jest?
Skuliłam się trochę.
-Obiecujesz ,że nikomu nie powiesz?
Skinął głową.
Wzięłam torbę w żeby i ruszyłam ku mojemu ulubionemu miejscu.
Will pobiegł za mną.
Dotarliśmy na miejsce. Było to miejsce gdzie ze skał wypływały wszystkie rzeki.
Tam wyjęłam jedną z bardzo wielu złotych butelek.
Napiłam się zawartości.
Otoczyło mnie światło. Z daleka dobiegały mnie krzyki przyjaciela.
Wzięłam kolejny łyk.
Poczułam ból.
Światło urosło i otoczyło mnie całą.
Krzyknęłam.
***
-Renne? Renne!
Powieki nie miały siły się otworzyć.
-Renne? To ty? Coś Ci się stało?
Uchyliłam tylko jedną z powiek.
-Wiiiill?
-Renne! Co ci się stało... Ta mikstura... Ja tak przepraszam...
-Cooo!?
Wstałam. Poczułam okropny ból w nadgarstkach.
W nadgarstkach?
Zdałam sobie sprawę, że jestem człowiekiem.
-Przepraszam -powiedział i zamknął oczy.
-Co się stało???
-Ja... ja wyrwałem Ci tę butelkę... i wrzuciłem ją do wody... I wtedy ty spadłaś na ziemię i...
-I?
-I... I spadłaś na te torbę...
-Tak? -zachęciłam go z coraz gorszymi przeczuciami.
-I wszystko wylało się do rzek. - zakończył jednym tchem.
(Will?)
Od Lucyfera do Izzy
Otworzyłem oczy i podniosłem się ale nie byłem w ciele tylko wyżej. Ujrzałem mrok, a w nim Izzy z białą postacią. Krzyczałem, ale Izzy chyba mnie nie słyszała.
-Więc kto?-słyszałem coś
-"Nie słuchaj aniołów, zaufaj swemu przyjacielowi, chociaż nawet jednemu nie pozornie słabemu...."-Reszta mi się urwała , gdy znowu widziałem zauważyłem, że Iz płacze.
-Co się stało?-zapytałem ale wadera nie odpowiedziała
-Iz proszę zaufaj mi.
Oczy wadery jakby zaiskrzyły...
(I co ty na to Iz?)
***
Nagle znalazłem się spowrotem na Ziemi ale czułem się nieswojo. Gdy zobaczyłem Izzy oczy zaszły mi mgłą. Moje usta coś mówiły, ale to nie ja. -Więc kto?-słyszałem coś
-"Nie słuchaj aniołów, zaufaj swemu przyjacielowi, chociaż nawet jednemu nie pozornie słabemu...."-Reszta mi się urwała , gdy znowu widziałem zauważyłem, że Iz płacze.
-Co się stało?-zapytałem ale wadera nie odpowiedziała
-Iz proszę zaufaj mi.
Oczy wadery jakby zaiskrzyły...
(I co ty na to Iz?)
niedziela, 4 października 2015
Od Izzy do Lucyfera
Mój instynkt zabójcy pojawił sie kiedy nauczyłam się chodzić.
Teraz, kiedy miałam przed sobą żywe cele, krew mojej matki dala o sobie znak.
Skoczyłam na demona.
Ciemność.
***
Wokół mnie była pustka.
Gdzieś na dole moje ciało szarpane było przez demony, ale tutaj nie odczuwałam najmniejszych nawet tego skutków.
Moja dusza o czerwonawej poświadczenie, lewitowala wśród próżni.
Wokół mnie przewija się sceny z mojego życia.
Początki, anioły, które próbowały sprawić bym mogła być normalna.
A późnej demony, tortury i ta wielka nienawiść, która urosła w moim sercu.
Skulilam się, próbujac nie myśleć o przeszłości.
Zacisnelam dłoń. Zdałam sobie sprawę ,ze przyjęłam postać człowieka.
Więc to jest moja pierwotna forma?- zapytałam sama siebie.
-I tak, i nie. - odpowiedział głos z tylu.
Odwróciłam się i natychmiast tego pozalowalam.
Obok była postać ze światła. Nie dało się tego inaczej określić.
Światło płynęło, że wszystkich stron i otulało mnie swą poświatą.
Po raz pierwszy od tak wiele, wielu lat poczułam, że wszystko będzie dobrze.
-Isabelle. -głos był tak miękki.
Mogłabym go słuchać godzinami.
-Isabelle. - głos był bardziej natarczywy.
Spróbowałam skupić się na postaci, ignorując poczucie ulgi i radości.
-Taaak? - zapytałam rozmarzonym glosem.
Anioł otworzył usta.
I wdety pojawiła się ciemność.
Nie była już taka sama, przyjemnai ciepła.
Ta, była nieprzyjemna, wręcz przerażająca.
W powietrzu wisiało napięcie.
-Nie słuchaj aniołów. -powiedział głos Lilith. -To zdradliwe istoty. -dokończyła moja matka.
Po chwili spadłam na ziemię. Do świata rzeczywistości.
Gdy tylko oprzytomnialam do przyszło mi pytanie.
Co było tak ważne, że chciał mnie przedtem ostrzec?
(Lucyfer?
Jak to imię pięknie wpasowalo się do kontekstu :-) )
Spróbowałam skupić się na postaci, ignorując poczucie ulgi i radości.
-Taaak? - zapytałam rozmarzonym glosem.
Anioł otworzył usta.
I wdety pojawiła się ciemność.
Nie była już taka sama, przyjemnai ciepła.
Ta, była nieprzyjemna, wręcz przerażająca.
W powietrzu wisiało napięcie.
-Nie słuchaj aniołów. -powiedział głos Lilith. -To zdradliwe istoty. -dokończyła moja matka.
Po chwili spadłam na ziemię. Do świata rzeczywistości.
Gdy tylko oprzytomnialam do przyszło mi pytanie.
Co było tak ważne, że chciał mnie przedtem ostrzec?
(Lucyfer?
Jak to imię pięknie wpasowalo się do kontekstu :-) )
czwartek, 1 października 2015
Od Tene do Izzy
Gdy wydawało mi się, że z nim skończyłyśmy usłyszałam
Nigdy mnie nie złamiecie
To nie była Izzy
Krew za krew
Jak na zawołanie oczy mi zaszły mgłą, a z brzucha trysnęła krew.
Nic nie widziałam.
Nie wiem gdzie była Izzy
Isabelle Izzy gdzie jesteś
Wołałam w myślach
Jestem ja Ogień
Co? O co chodzi?
Nagle zobaczyłam Izzy leżała z drugiej strony basiora.
Ktoś mu pomógł
Byli tam we dwoje.
My obie na nich dwóch
Trochę nie równe szanse.
Podniosłam się i zawyłam
Izzy poszła w me ślady
Rzuciłyśmy się na nich z furią
Nie warto nas gniewać
Później wszystko potoczyło się zbyt szybko...
***
Następnego ranka obudziłam się cała obolała
Izzy? zawołałam
Nigdy mnie nie złamiecie
To nie była Izzy
Krew za krew
Jak na zawołanie oczy mi zaszły mgłą, a z brzucha trysnęła krew.
Nic nie widziałam.
Nie wiem gdzie była Izzy
Isabelle Izzy gdzie jesteś
Wołałam w myślach
Jestem ja Ogień
Co? O co chodzi?
Nagle zobaczyłam Izzy leżała z drugiej strony basiora.
Ktoś mu pomógł
Byli tam we dwoje.
My obie na nich dwóch
Trochę nie równe szanse.
Podniosłam się i zawyłam
Izzy poszła w me ślady
Rzuciłyśmy się na nich z furią
Nie warto nas gniewać
Później wszystko potoczyło się zbyt szybko...
***
Następnego ranka obudziłam się cała obolała
Izzy? zawołałam
środa, 30 września 2015
Od Willa do Renne
Obudziłem się w ciemnościach. Głowa okropnie mnie bolała. Nie mogłem się ruszyć, a wszystko wskazywało na to, że zwichnąłem łapę. Ale teraz liczyła się dla mnie tylko Renne. Co z nią? Czy też coś złamała? Pewnie jest głodna i zmęczona. Otworzyłem oczy. Wadera leżała skulona po drugiej stronie nory, w której się znajdywaliśmy. Na jej boku widniała paskudna rana, wciąż ociekająca krwią. Przytuliłem się do niej lekko, żeby nie sprawić jej bólu. Nie słychać było demonów, które nas wczoraj zaatakowały, ale to nie znaczyło, że jesteśmy bezpieczni. Geokinezą wydostałem nas na powierzchnię. Akurat wschodziło słońce. Mimo ran, poszedłem znaleźć pożywienie i wodę. Po godzinie upolowałem tylko dwa króliki. Wróciłem do Renne. Już się obudziła.
- Will? Gdzie jesteśmy..?
- Na powierzchni. N-nie ruszaj się - powiedziałem w chwili, gdy wilczyca miała zamiar wstać.
- Upolowałem nam coś do jedzenia. Wprawdzie to niewiele, ale zawsze lepiej, niż nic.
- D-dziękuję...
Powoli zaczęliśmy jeść.
(Renne? Przepraszam, że dopiero teraz)
- Will? Gdzie jesteśmy..?
- Na powierzchni. N-nie ruszaj się - powiedziałem w chwili, gdy wilczyca miała zamiar wstać.
- Upolowałem nam coś do jedzenia. Wprawdzie to niewiele, ale zawsze lepiej, niż nic.
- D-dziękuję...
Powoli zaczęliśmy jeść.
(Renne? Przepraszam, że dopiero teraz)
poniedziałek, 28 września 2015
Od Lucyfera do Izzy
Ruszyliśmy na polanę gdzie były dwa olbrzymie jak dla mnie demony.
Jeden zielono-czarny, a drugi czerwony. Miały długie kły i jeszcze dłuższe pazury. Iz ruszyła do ataku, jednocześnie mnie odpychajac.
Zanim wyplatałem się z krzaków Izz była miotana jak piłka. Nie mogłem na to patrzeć użyłem więc mocy teleportacji, by demony wróciły do swojego wymiaru. Podbiegłem do Izz. Była trochę poobijana, ale nic jej nie było. Była nieprzytomna, więc wolałem poczekać aż się ocknie. Usiadłem koło niej.
Po chwili, ponieważ sam byłem zmęczony, również położyłam się spać.
(Izzy?)
Jeden zielono-czarny, a drugi czerwony. Miały długie kły i jeszcze dłuższe pazury. Iz ruszyła do ataku, jednocześnie mnie odpychajac.
Zanim wyplatałem się z krzaków Izz była miotana jak piłka. Nie mogłem na to patrzeć użyłem więc mocy teleportacji, by demony wróciły do swojego wymiaru. Podbiegłem do Izz. Była trochę poobijana, ale nic jej nie było. Była nieprzytomna, więc wolałem poczekać aż się ocknie. Usiadłem koło niej.
Po chwili, ponieważ sam byłem zmęczony, również położyłam się spać.
(Izzy?)
poniedziałek, 21 września 2015
Od Izzy do Lucyfera
-Jestem Iz. - prychnęłam - Po co tu jesteś?
-Chciałbym dołączyć -odrzekł niezrażony moją odpowiedzią.
Przewróciłam oczami.
-Właśnie zostałeś przyjęty.
Dziwnie na mnie spojrzał.
-Jesteś Alphą?
Podniosłam jedną brew do góry. (Tak, tak właśnie to zrobiłam)
-Nie.
-To skąd możesz wiedzieć, że jestem przyjęty.
Wzięłam baardzo głęboki oddech.
-Może przestałbyś zadawać głupie pytania?
-Oprowadzisz mnie?
Druga brew też poszła do góry.
-Jak grochem o ścianę- mruknęłam, ale ruchem kazałam mu iść za mną.
Oprowadziłam go po moich ulubionych miejscach.
Rzeka Krwi, Las Ducha i Most Lilith.
W sumie to nie wyglądał na przerażonego, co trochę mnie zawiodło, ale nie dałam niczego po sobie poznać.
-A teraz wybacz - zaczęłam - Muszę się już zbierać.
-Gdzie idziesz?
-Na granicach watahy czyhają demony. Trzeba się ich pozbyć.
Zacisnął szczęki.
-Idę z tobą.
<cd. Lucyfer
Już nie jesteś zablokowany :-)>
-Chciałbym dołączyć -odrzekł niezrażony moją odpowiedzią.
Przewróciłam oczami.
-Właśnie zostałeś przyjęty.
Dziwnie na mnie spojrzał.
-Jesteś Alphą?
Podniosłam jedną brew do góry. (Tak, tak właśnie to zrobiłam)
-Nie.
-To skąd możesz wiedzieć, że jestem przyjęty.
Wzięłam baardzo głęboki oddech.
-Może przestałbyś zadawać głupie pytania?
-Oprowadzisz mnie?
Druga brew też poszła do góry.
-Jak grochem o ścianę- mruknęłam, ale ruchem kazałam mu iść za mną.
Oprowadziłam go po moich ulubionych miejscach.
Rzeka Krwi, Las Ducha i Most Lilith.
W sumie to nie wyglądał na przerażonego, co trochę mnie zawiodło, ale nie dałam niczego po sobie poznać.
-A teraz wybacz - zaczęłam - Muszę się już zbierać.
-Gdzie idziesz?
-Na granicach watahy czyhają demony. Trzeba się ich pozbyć.
Zacisnął szczęki.
-Idę z tobą.
<cd. Lucyfer
Już nie jesteś zablokowany :-)>
sobota, 12 września 2015
Drobne podsumowanko
Witajcie wilczki,
Dzisiaj krótkie podsumowanko.
Wybaczcie braki podczas wakacji. Często żadnego z adminów nie było ,więc nie było czym się cieszyć...
Ale, teraz powracamy do akcji! :-)
Bardzo smuci mnie mała aktywność, tym bardziej ,że będę zmuszona wywalić wielu strarych przyjaciół...
Ale, tak jak obiecałam wcześniej, wszyscy macie jeszcze czas do 30 września.
Niestety, nie zawsze będziemy do waszej dyspozycji, ale postaramy się być jak najczęściej.
Naprawdę, nie chcę wywalić tych wszystkich uroczych mordek, do których zdążyłam się już przyzwyczaić...
Do roboty!
~Izzy
Tene, machniesz podpisić?
Się robi
~Tene
PS
Zdażają się sytuacje w których jesteśmy zablokowani, ponieważ nasz kompan nam nie odpisał.
Rozumiemy to i osoby w podobnej sytuacji, pozostaną bezpieczne.
Osoby "zablokowane",by się ochronić , mają pod spodem złożyć podpisik.
Tymczasem, zapraszam do pisania opowiadań.
(Jeśli ktoś nie chce czekać ,ąż kompan mu odpisze, niech po prostu napisze opowiadanie do którejś z nas, odpiszemy szybciej :-) )
Dzisiaj krótkie podsumowanko.
Wybaczcie braki podczas wakacji. Często żadnego z adminów nie było ,więc nie było czym się cieszyć...
Ale, teraz powracamy do akcji! :-)
Bardzo smuci mnie mała aktywność, tym bardziej ,że będę zmuszona wywalić wielu strarych przyjaciół...
Ale, tak jak obiecałam wcześniej, wszyscy macie jeszcze czas do 30 września.
Niestety, nie zawsze będziemy do waszej dyspozycji, ale postaramy się być jak najczęściej.
Naprawdę, nie chcę wywalić tych wszystkich uroczych mordek, do których zdążyłam się już przyzwyczaić...
Do roboty!
~Izzy
Tene, machniesz podpisić?
Się robi
~Tene
PS
Zdażają się sytuacje w których jesteśmy zablokowani, ponieważ nasz kompan nam nie odpisał.
Rozumiemy to i osoby w podobnej sytuacji, pozostaną bezpieczne.
Osoby "zablokowane",by się ochronić , mają pod spodem złożyć podpisik.
Tymczasem, zapraszam do pisania opowiadań.
(Jeśli ktoś nie chce czekać ,ąż kompan mu odpisze, niech po prostu napisze opowiadanie do którejś z nas, odpiszemy szybciej :-) )
Od Izzy do Tene
Bracia Ognia?
Tym razem dam im wycisk. Mam już ich na prawdę dosyć.
Jesteś pewna? odzywa się w mojej głowie Tene
Podniosłąm jedną brew do góry.
Uśmiechnęłam się.
Są trochę zbyt rozluźnieni.
I myślą ,że nadal nie stanowię dla nich zagrożenia.
Duży błąd. Zaatakowali mnie na moim terytorium. W pełni sił. Z możliwością dużych posiłków.
I nie można też zapomnieć o mojej mamusi. W prawdzie nie wygląda na zbyt troskliwą... ale zawsze.
-Hej, ty!
Odwróciłam się.
-Czego?
-Jesteś Isabelle?
Zrobiłam wielkie oczy.
-Nie! Mam na imię Megan i bardzo nie lubię Iz. - wysyczałam.
Popatrzył na mnie dziwnie.
-Nie wierzysz mi? Zawsze możesz to sprawdzić. -uśmiechnęłam się złowieszczo.
Chyba się zdziwił.
-Jak?
Stworzyłam na ustach coś co miało przypominać uśmiech.
-Zaraz zobaczysz.
Zmrużyłam oczy i przygotowałam się do skoku.
Zawsze atakuj pierwsza.
Można odhaczyć.
Rzuciłam się na niego i wgryzłam się w czerwone futro.
Zaraz puściłam je i krzyknęłam. Nie wiedziałam ,że potrafi się zapalić.
A jednak.
-I co, złotko? Nie podoba ci się moja nowa sztuczka?
Nie przyszła mi do głowy odpowiednio miażdząca riposta, więc zaatakowałam go ponownie.
Tym razem i ja zaczęłam bawić się magią.
Skoncetrowałam się na konkretnym kawałku jego sierści.
Wyszło mi nawet lepiej niż mogłabym się spodziewać.
Odskoczył, zaskoczony zmianą temperatury.
-Chyba pora trochę zmienić klimat tej imprezy- rzuciłam.
Kiepsko, siostrzyczko. Stać cię na więcej.
Przymknij pysk, Tene i przyjdź mi pomóc.
Oczami wyobraźni widziałam jak kręci głową.
Nie pomogłabym ci nawet gdybyś poprosiła mnie ładniej. Mam własny problem.
Druga brew powędrowała w górę. To dopiero było poetyckie.
-A żebyś wiedziała. -usłyszałam z prawej.
-No w końcu.
We dwójkę poszło szybciej. Ja zamrażałam i przytrzywałam. Przyjaciółce zostawiłam rozszarpywanie gardła.
Chciałam się właśnie upewnić, czy na pewno jest martwy, gdy poczułam mocne uderzenie w głowę.
(Tene? Proszę postaraj się odpisać trochę lepiej.
Obie wiemy na co cię stać. Oglądanie poprzedniego opowiadania nie było szczególnie ekscytujące...
;-( :-( :-( )
Tym razem dam im wycisk. Mam już ich na prawdę dosyć.
Jesteś pewna? odzywa się w mojej głowie Tene
Podniosłąm jedną brew do góry.
Uśmiechnęłam się.
Są trochę zbyt rozluźnieni.
I myślą ,że nadal nie stanowię dla nich zagrożenia.
Duży błąd. Zaatakowali mnie na moim terytorium. W pełni sił. Z możliwością dużych posiłków.
I nie można też zapomnieć o mojej mamusi. W prawdzie nie wygląda na zbyt troskliwą... ale zawsze.
-Hej, ty!
Odwróciłam się.
-Czego?
-Jesteś Isabelle?
Zrobiłam wielkie oczy.
-Nie! Mam na imię Megan i bardzo nie lubię Iz. - wysyczałam.
Popatrzył na mnie dziwnie.
-Nie wierzysz mi? Zawsze możesz to sprawdzić. -uśmiechnęłam się złowieszczo.
Chyba się zdziwił.
-Jak?
Stworzyłam na ustach coś co miało przypominać uśmiech.
-Zaraz zobaczysz.
Zmrużyłam oczy i przygotowałam się do skoku.
Zawsze atakuj pierwsza.
Można odhaczyć.
Rzuciłam się na niego i wgryzłam się w czerwone futro.
Zaraz puściłam je i krzyknęłam. Nie wiedziałam ,że potrafi się zapalić.
A jednak.
-I co, złotko? Nie podoba ci się moja nowa sztuczka?
Nie przyszła mi do głowy odpowiednio miażdząca riposta, więc zaatakowałam go ponownie.
Tym razem i ja zaczęłam bawić się magią.
Skoncetrowałam się na konkretnym kawałku jego sierści.
Wyszło mi nawet lepiej niż mogłabym się spodziewać.
Odskoczył, zaskoczony zmianą temperatury.
-Chyba pora trochę zmienić klimat tej imprezy- rzuciłam.
Kiepsko, siostrzyczko. Stać cię na więcej.
Przymknij pysk, Tene i przyjdź mi pomóc.
Oczami wyobraźni widziałam jak kręci głową.
Nie pomogłabym ci nawet gdybyś poprosiła mnie ładniej. Mam własny problem.
Druga brew powędrowała w górę. To dopiero było poetyckie.
-A żebyś wiedziała. -usłyszałam z prawej.
-No w końcu.
We dwójkę poszło szybciej. Ja zamrażałam i przytrzywałam. Przyjaciółce zostawiłam rozszarpywanie gardła.
Chciałam się właśnie upewnić, czy na pewno jest martwy, gdy poczułam mocne uderzenie w głowę.
(Tene? Proszę postaraj się odpisać trochę lepiej.
Obie wiemy na co cię stać. Oglądanie poprzedniego opowiadania nie było szczególnie ekscytujące...
;-( :-( :-( )
Od Lucyfera
Zamieszkałem na tutejszych terenach gdzie się wadery nie mam jeszcze wszystkich ale trudno. Biegałem po łące gdzie znajdywało się mnóstwo dmuchawców które przez ze mnie u nosiły się w powiecze. Wybiegłem z wysokiej trawy oslepiony jasnym światłem wpadłem na kogoś lecz go jeszcze nie widziałem.
-Kim ty jesteś? - po głosie zorietowałem się że to wadera.
-Jestem Lucyfer. A ty ?
(Eleonora? Ktoś?)
-Kim ty jesteś? - po głosie zorietowałem się że to wadera.
-Jestem Lucyfer. A ty ?
(
Zmienione na prośbę autora
Od Nany-ku do Araszi
No cóż byłam szczęśliwa z tego, że dołączyłam do watahy ale bardziej cieszył mnie fakt, że przystojny basior został moim przewodnikiem, najchętniej rzuciłabym się u na szyję jednak wolę jeszcze zaczekać. Araszi zaprowadził mnie nad różowe jezioro gdzie razem bawiliśmy się w wodzie, a potem spacerowaliśmy. - Araszi? Mógłbyś pokazać mi jakąś wolną jaskinie abym mogła się tam zadomowić?
(Araszi?)
Od Suru
AMI SMIERC I MOJA NIEWOLA Wylądowałam w ciemnym lesie zgubiłam się nie mogłam znaleźć wyjścia. po chwili znalazłam się w sieci nie mogłam się wydostać. Po chwili jakaś ciemna postać minę stamtąd zabrała do mrocznego zamku tam wrzucił mnie do klatki, gdzie spotkałam Ami. -co ty tu robisz Ami - a ty -zgubiłam się - ja też ciemna postać podeszła do nas z mieczem i przecięła Ami na pół wszędzie był krew upadłam pod ścianom i nie mogłam się ruszyć. Jej martwe oko paczyło się na mnie w moich oczach pojawił się ogromny strach i łzy. Postać podeszła do mnie upuściła miecz złapała mnie za futro i podniósł mnie założył mi coś podobnego do obroży przyczepił do tego łańcuch i szarpnął nim bym szła zanim. tak stałam się wilczym-psem chyba śmieci bo nosi przy sobie kose.
Nowy basior!
Imię wilka: Lucyfer
on,lisi grzech LUK
basior
5lat zawsze zywy nieda sie go zabić
spólna historia z 7 grzechami głównymi, lecz nasze ścieżki się rozeszły a zejdą się kiedy będzie to konieczne. wypił napój i stal się nieśmiertelny
Luk jest strasznie czasem nie przewiana, trudno ja wyprowadzić z równowagi a jednocześnie gdy to zrobisz szybko się opanuje. Jest szalona można ująć że aż głupia ale wbrew pozorom jest bardziej chytra niż lis. Uwielbia straszyć i robić psikusy a zasługom jest to ze porusza się bardzo cicho i trudno ja zauważyć nawet na otwartej przeszczepi. Potrafi wyjść z każdej sytuacji. Rzadko ją wilki rozumieją, ale jak ją lepiej pozna, okazuje się ze jest bardzo mila i urocza aż do bólu. Luk jest wierna swoim wierzeniom , przeczuciom oraz towarzyszą.
7grzechow głównych
graniczno-krwisty
Zabójca
ontrola błękitnego ognia - iluzja - portale do innych wymiarów i miejsc
Renne
yuki21
ocha piękne widoki słodycze i szaleństwa
wtorek, 1 września 2015
Od Tene do Izzy
No jasne, że się obwiniam.
Wiem, że Izzy stoi za mną.
Jestem sama.
Nie......
Chwila.......
Jest jeszcze jej matka.
Muszę stąd uciekać pomyślałam. Rzuciłam się biegiem. Słyszałam nawoływania Izzy. Muszę stąd uciec. Biegnę coraz szybciej. Nawet nie wiem gdzie biegnę....
Właśnie.
Gdzie ja jestem?
Widzę braci ognia.
Znaleźli nas.
Ale teraz już nic nie ma znaczenia.
- Tene - odzywa się jeden.
- Tene - głos Izzy w mojej głowie - tu jestem - obracam się.
Czego oni chcą? Co ja im zrobiłam?
Czy to na pewno moje myśli? Powinnam się cieszyć, że tu jest.
(Izzy? Sorry nie miałam czasu)
czwartek, 27 sierpnia 2015
Od Arasziego do Nany-ku
-Oczywiście. Chodź za mną.
-Dziękuję.-odpowiedziała z uśmiechem.
Przez większość drogi rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
-Tu jest jaskinia alfy Tempestas. Wejść z tobą?
-Jasne jak chcesz.
Weszliśmy do jaskini alfy. Alfa akurat była zajęta. Chwilę czekaliśmy, ale ona nas nie zauważała.
-Alfo.
W tej chwili odwróciła się do nas i zapytała się:
-Coś się stało? I kim jest ta młoda wadera?
-Nic się nie stało. To jest Nana-Ku może do nas dołączyć?
-Oczywiście. Pokaż jej wolne jaskinie niech sobie wybierze.
-Dobrze.
Pożegnaliśmy się z alfą i wyszliśmy z jaskini. Gadając o różnych rzeczach.
(Nana-Ku?)
-Dziękuję.-odpowiedziała z uśmiechem.
Przez większość drogi rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
-Tu jest jaskinia alfy Tempestas. Wejść z tobą?
-Jasne jak chcesz.
Weszliśmy do jaskini alfy. Alfa akurat była zajęta. Chwilę czekaliśmy, ale ona nas nie zauważała.
-Alfo.
W tej chwili odwróciła się do nas i zapytała się:
-Coś się stało? I kim jest ta młoda wadera?
-Nic się nie stało. To jest Nana-Ku może do nas dołączyć?
-Oczywiście. Pokaż jej wolne jaskinie niech sobie wybierze.
-Dobrze.
Pożegnaliśmy się z alfą i wyszliśmy z jaskini. Gadając o różnych rzeczach.
(Nana-Ku?)
niedziela, 23 sierpnia 2015
Od Nany-Ku
Po ucieczce od ciotki moje życie był cały czas w ruchu. Nigdzie nie potrafiłam zagrzać miejsca a po stracie ukochanego nawet w mojej starej watasze nie mogłam usiedzieć. Jak widać życie w rodzinie czy watasze nie jest mi pisane. Samotność nigdy nie była dla mnie przygnębiająca, no chyba, że czasem miałam gorsze dni.
Moja kolejna podróż, gdzie idę?
Nie mam pojęcia.
Po prostu idę przed siebie.
Nagle moim oczom ukazał się przystojny basior.
- Hey! Kim jesteś? - spytał nieznajomy. Z resztą słusznie, możliwe, że pałętam się po jego watasze.
- Jestem Nana-Ku, wędrowny wilk i zielarka jak zajdzie potrzeba. A ty?
- Jestem Araszi. Nie jesteś z watahy "Upadłego Anioła"?
- Nie jestem z żadnej watahy ale chętnie dołączę. Zaprowadzisz mnie do Alfy?
(Araszi?)
Moja kolejna podróż, gdzie idę?
Nie mam pojęcia.
Po prostu idę przed siebie.
Nagle moim oczom ukazał się przystojny basior.
- Hey! Kim jesteś? - spytał nieznajomy. Z resztą słusznie, możliwe, że pałętam się po jego watasze.
- Jestem Nana-Ku, wędrowny wilk i zielarka jak zajdzie potrzeba. A ty?
- Jestem Araszi. Nie jesteś z watahy "Upadłego Anioła"?
- Nie jestem z żadnej watahy ale chętnie dołączę. Zaprowadzisz mnie do Alfy?
(Araszi?)
sobota, 22 sierpnia 2015
Nowa wadera!
Imię wilka: Nana-Ku
Przezwisko /Pseudonim: Woli swe pełne imię
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata (nieśmiertelna)
Historia: Nana-Ku już przy porodzie musiała pożegnać się z matką, która zmarła na skutek wycieńczenia. Jej ojciec nie był w stanie się nią zająć, popadł w obłęd więc Nana-Ku była wychowywana przez swoją wredną ciotkę, która dzień w dzień była w stanie wytykać Nana-Ku wszystkie błędy, ciągle mówić o niej jakie to z niej antytalencie. Nana-Ku jak tylko skończyła rok od razu, bez namysłu uciekła spod łap wrednej cioci, po czym ruszyła w świat przed siebie znajdując pierwszą watahę i pierwszą miłość. Związek jednak był nie udany a Nana-Ku postanowiła znaleść inną watahę
Cechy Charakteru: Nana-Ku jest spokojną waderą nie szukającą nowych znajomości, jednak gdy kimś się zainteresuję potrafi być bardzo miła, najważniejsze abyś przy pierwszym spotkaniu dobrze wypadł, jak zawalisz to nie myśl, że zostaniecie przyjaciółmi. Nana-Ku zdecydowanie jest typem samotniczki choć jest bardzo emocjonalna, rozumie ból innej istoty i sama potrzebuję kogoś przy kim mogła by się wypłakać w gorsze dni. Kiedy ktoś jej się podoba jest naprawdę romantyczna, niektórzy mówią, że jest słodka choć sama nie wie czy to prawda.
Rodzina: Rodziców nie znała. Wychowała ją ciotka Rita.
Żywioł: Sen, powietrze
Stanowisko: Zielarz
Moce: Perfekcyjnie włada nad swym żywiołem choć jest jedna sztuczka, z która ma nie małe problemy, chodzi tu o latanie bez skrzydeł. Jest to zdolność niebywale trudna do opanowania i kosztuję ją to sporo energii. Potrafi kontrolować sny.
Nora
Zauroczenie: Araszi
Zwierzę Imię: Orion
Gatunek: Ryba-motyl
Charakter: Mądry ale za bardzo zarozumiały. Typowy narcyz choć jak trzeba potrafi skomplementować wilka i dodać mu otuchy. Zawsze służy radą i pomocą.
Żywioł: Woda, powietrze
Moce: Włada nad wodą i powietrzem - tworzy z nich
sztormy, tajfuny. W ostateczności potrafi opluć wodą.
Wygląd zwierza
Kontakt: papa99.99@o2.pl
Ciekawostki -
Inne zdjęcia -
wtorek, 18 sierpnia 2015
Historia nieznajomej cz. 1
Szłam terenami pełnymi krwi. Czułam w środku pustkę.
Tylko ,że teraz to nie był to smutek. To było nic. Dosłownie.
Czułam w środku pustkę. Jakby ktoś zabrał mi emocje.
Jakby...
Jakby to wszystko stało się naprawdę.
Dwie małe dziewczynki bawiły pośród ogromu roślinności. Jedna z nich miała na głowie piękny wianek pełen habrów, które rosły gdzie tylko nie spojrzeć. Kwiaty były koloru intensywnego błękitu i bardzo ładnie wyglądąły na czarnych, rozczochranych włosach.
Jako pierwszy zauważył to mężczyzna leżący w cieniu lasu. Obserwował siostry od dłuższego czasu.
I zastanawiał się dlaczego nadal nie zmienił pracy. Nie czuł się z tym dobrze. Gdzieś w głębi duszy czuł ,że zabójstwo jest najgorszym grzechem.
Ale gdyby tylko zasady moralne miałyby o tym decydować, to mężczyzna już dawno porzucił ,by ten zawód.
Wiedział jednak ,że jeśli nie będzie pracował dla Nich, jego mali chłopcy zostaną zagłodzeni na śmierć.
I tak nigdy nie byli traktowani najlepiej. Ich rodzina nie należała do najbardziej wpływowych czy poważanych.
Ot, zwykli rolnicy.
Chłopcy często wracali z głębokimi ranami, siniakami czy oparzeniami.
Jako dzieci Biednych nie mogli liczyć na lepsze traktowanie. No chyba ,że? Chyba ,że jakiś członek rodziny zacznie współpracować.
Wtedy zmienia się cała postać rzeczy. Rodzina polepsza punktacje, zwiększają się dawki żywieniowe, nagle wszystko zdaje się układać.
Tylko ,że najpierw trzeba zasłużyć...
Mężczyzna wycelował.
Rozległ się huk.
Mała dziewczynka upadła na trawę a na białej sukience pojawiły się szkarłatne plamy.
(Ciąg dalszy nastąpi )
Tylko ,że teraz to nie był to smutek. To było nic. Dosłownie.
Czułam w środku pustkę. Jakby ktoś zabrał mi emocje.
Jakby...
Jakby to wszystko stało się naprawdę.
Dwie małe dziewczynki bawiły pośród ogromu roślinności. Jedna z nich miała na głowie piękny wianek pełen habrów, które rosły gdzie tylko nie spojrzeć. Kwiaty były koloru intensywnego błękitu i bardzo ładnie wyglądąły na czarnych, rozczochranych włosach.
Jako pierwszy zauważył to mężczyzna leżący w cieniu lasu. Obserwował siostry od dłuższego czasu.
I zastanawiał się dlaczego nadal nie zmienił pracy. Nie czuł się z tym dobrze. Gdzieś w głębi duszy czuł ,że zabójstwo jest najgorszym grzechem.
Ale gdyby tylko zasady moralne miałyby o tym decydować, to mężczyzna już dawno porzucił ,by ten zawód.
Wiedział jednak ,że jeśli nie będzie pracował dla Nich, jego mali chłopcy zostaną zagłodzeni na śmierć.
I tak nigdy nie byli traktowani najlepiej. Ich rodzina nie należała do najbardziej wpływowych czy poważanych.
Ot, zwykli rolnicy.
Chłopcy często wracali z głębokimi ranami, siniakami czy oparzeniami.
Jako dzieci Biednych nie mogli liczyć na lepsze traktowanie. No chyba ,że? Chyba ,że jakiś członek rodziny zacznie współpracować.
Wtedy zmienia się cała postać rzeczy. Rodzina polepsza punktacje, zwiększają się dawki żywieniowe, nagle wszystko zdaje się układać.
Tylko ,że najpierw trzeba zasłużyć...
Mężczyzna wycelował.
Rozległ się huk.
Mała dziewczynka upadła na trawę a na białej sukience pojawiły się szkarłatne plamy.
(Ciąg dalszy nastąpi )
środa, 12 sierpnia 2015
Od Suru
Obudzilam się pod wieczór zauważyłam że znajduje się niedaleko naszych sojuszników ale wolałam ominąć tamto miejsce szerokim łukiem. Szłam kawałek od granicy jak ujrzałam Koki moją koleżankę z pobliskiej watahy.
Zawołałam ja - Hej Koki !
-Odwróciła się w moim kieruunku i od razu mnie rozpoznała.
- haj Su ,co robisz tu?
-Miałam dziwną przygodę. a ty czemu opuszczasz tereny?
-Po prostu u nas nastala erka ludi i wataha uznała mnie i innych za zdrajców ale mówi się trudno. rozmawialiśmy tak przez całą drogę. gdy byliśmy przy granicy mojego domu.
- Chcesz u nas na chwile zostać?
- A nie wiem....
- Nie martw się nasz alfa jest bardzo miły na pewno ci pozwoli zostać parę dni.
- No dobra
Zawołałam ja - Hej Koki !
-Odwróciła się w moim kieruunku i od razu mnie rozpoznała.
- haj Su ,co robisz tu?
-Miałam dziwną przygodę. a ty czemu opuszczasz tereny?
-Po prostu u nas nastala erka ludi i wataha uznała mnie i innych za zdrajców ale mówi się trudno. rozmawialiśmy tak przez całą drogę. gdy byliśmy przy granicy mojego domu.
- Chcesz u nas na chwile zostać?
- A nie wiem....
- Nie martw się nasz alfa jest bardzo miły na pewno ci pozwoli zostać parę dni.
- No dobra
niedziela, 9 sierpnia 2015
Od Suru (Ciąg dalszy)
Jezioro było krwistoczerwone. Na powierzchni dryfowały kości. Wokół nich pływały piranie i syreny, szczerząc się do mnie, tak jak zadowolony kucharz szczerzy się do smakowitej pieczeni. Wzdrygnęłam się i odsunęłam odrobinę. Czułam jednak,że jezioro woła mnie, przyciąga. Czułam ,że muszę tam wejść...
-Nie wchodź tam! -krzyknął jakiś głos.
Natychmiast się opamiętałam i spojrzałam na ducha wiszącego nade mną.
-Wiesz jak się tu znalazłam?
-Wiem. Byłaś nieprzytomna, kiedy przyprowadził Cię tu Legendarny.
-Kto?
-Legendarny. Taki potwór. - zniżył głos do szeptu.
-Opowiedz mi coś o nim.
-O nim nie można mówić! - krzyknął duch - A teraz choć. Wyprowadzę Cię stąd zanim narobisz mi problemów.
Do końca lasu nie odezwałam się ani słowem. Pod koniec duch pożegnał się cierpko i odleciał.
Zmęczona położyłam się spać pod jakąś sosenką.
Cd. nastąpi.
-Nie wchodź tam! -krzyknął jakiś głos.
Natychmiast się opamiętałam i spojrzałam na ducha wiszącego nade mną.
-Wiesz jak się tu znalazłam?
-Wiem. Byłaś nieprzytomna, kiedy przyprowadził Cię tu Legendarny.
-Kto?
-Legendarny. Taki potwór. - zniżył głos do szeptu.
-Opowiedz mi coś o nim.
-O nim nie można mówić! - krzyknął duch - A teraz choć. Wyprowadzę Cię stąd zanim narobisz mi problemów.
Do końca lasu nie odezwałam się ani słowem. Pod koniec duch pożegnał się cierpko i odleciał.
Zmęczona położyłam się spać pod jakąś sosenką.
Cd. nastąpi.
piątek, 31 lipca 2015
Od Suru
Obudziłam się. Byłam w nieznanej mi grocie. Wyjrzałam. Nie było nawet widać czubków gór.
Przestraszona, zdałam sobie sprawę, że muszę być gdzieś wysoko ponad ziemią.
Przestraszona, zdałam sobie sprawę, że muszę być gdzieś wysoko ponad ziemią.
Wtedy do środka wleciał potwór. Popatrzył mi w oczy.
I wszystko się zaczęło. Świat zaczął wirować. Poczułam ,że tracę panowanie nad własnym ciałem. Wzniosłam się kilka centymetrów nad ziemię. Głowa opadła bezwładnie.
Stworzenie zaczęło mi zadawać pytania. Nie potrafiłam nawet zorientować się czego dotyczyły...
Wiedziałam tylko, że powiedziałam mu wszystko co tylko wiedziałam.
***
Gdy się ocknęłam, zobaczyłam, że leżę obok wielkiego jeziora.
(Cd. nastąpi)
wtorek, 28 lipca 2015
Od Renne Do Willa
Byłam przerażona. Biegłam ciemnym tunelem. Ból w łapie był nie do zniesienia. Z zewnątrz dochodziły głosy uderzających w kamień demonów. Bałam się ,że Willowi się coś stanie. Prosiłam w duchu ,by wszystko dobrze się skończyło.
-Will?
-Tak?
-Boję się.
-Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze.
-Will? Czy w tym tunelu jest dużo tlenu?
Odpowiedziało mi milczenie. Strach złapał mnie za gardło.
Will wyczerpał swoje siły, ratując nas i zamykając tutaj.
Proszę proszę proszę proszę proszę proszę niech to wszystko się skończy.
Proszę proszę proszę proszę niech Will będzie bezpieczny
Proszę proszę proszę niech znikną wszystkie demony.
-Will?
-Tak?
-Boję się.
-Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze.
-Will? Czy w tym tunelu jest dużo tlenu?
Odpowiedziało mi milczenie. Strach złapał mnie za gardło.
Will wyczerpał swoje siły, ratując nas i zamykając tutaj.
Proszę proszę proszę proszę proszę proszę niech to wszystko się skończy.
Proszę proszę proszę proszę niech Will będzie bezpieczny
Proszę proszę proszę niech znikną wszystkie demony.
Proszę
Skupiłam całą swoją moc. Wepchnęłam Willa w jedyne bezpieczne miejsce. Zasłoniłam wejście jego kamieniem. Owinęłam się w koc z lian i w spokoju czekałam na śmierć.
(Will?)
Od Willa do Renne
-Renne! - Zatrzymałem się i podbiegłem do mojej towarzyszki. Demon ze złotymi rogami już się nad nią pochylał. Geokinezą odepchnąłem go dalej i stworzyłem wokół mnie i wilczycy kamienny bunkier. Nie znam się dobrze na medycynie, ale wiem, które zioła pomagają na różne dolegliwości. Wtedy stałem jednak jak sparaliżowany. Nie wiedziałem, co robić. Zdołałem tylko wyszeptać - Renne, proszę, obudź się...
Wadera kaszlnęła i podniosła głowę. To była ogromna ulga.
- Will..?
- Jak się cieszę, że żyjesz... - Uśmiechnąłem się do niej słabo. Ten dzień był jednym z najbezpieczniejszych, jakie przeżyłem.
- Gdzie jesteśmy?
- W czymś w rodzaju jaskini. Stworzyłem ją po tym, jak ten demon cię zaatakował...
Byłem lekko zmieszany.
- Chodźmy stąd - powiedziałem. Kiwnęła głową i wstała. Chwiała się lekko, więc pomogłem jej zachować równowagę.
- Na pewno dasz radę iść?
- T-tak...
Stwierdziłem, że nie powinienem się kłócić i używając moich zdolności, stworzyłem tunel, który miał nas zaprowadzić w bezpieczne miejsce.
(Renne?)
poniedziałek, 20 lipca 2015
Witam!
Tutaj Tenebrae. Chciałam poprosić o większą aktywność. Sama w wakacje nie popiszę się. Nie mam po prostu neta. Mało będę w domu.
Chciałabym ogłosić, że we wrześniu zaczniemy event......
A oto lista wilków z naszej watahy... ułożona po ilości opowiadań...
Tenebrae
Izzy
Renne
Suru
Ami
Will
Araszi
Exelie
Tempestas
Lotte
Hestir
Tobias
Eleonora
*do tych na czerwono: Jak nie napiszecie opw do 30 września zostaniecie wyrzuceni. Rozumiem, że nie macie czasu w wakacje, więc daję Wam jeszcze trochę czasu we wrześniu.
~Tenebrae
~Tempestas dopisuje końcówkę.
Chciałabym ogłosić, że we wrześniu zaczniemy event......
A oto lista wilków z naszej watahy... ułożona po ilości opowiadań...
Tenebrae
Izzy
Renne
Suru
Ami
Will
Araszi
Exelie
Tempestas
Lotte
Hestir
Tobias
Eleonora
*do tych na czerwono: Jak nie napiszecie opw do 30 września zostaniecie wyrzuceni. Rozumiem, że nie macie czasu w wakacje, więc daję Wam jeszcze trochę czasu we wrześniu.
~Tenebrae
~Tempestas dopisuje końcówkę.
Od Ami
Minoł już kolejny dzień dotarłam w końcu na teren Watahy Srebrnej Polany. tam spotkałam Shi-chan która niedawno do nich dołączyła. Shi zaprowadził mnie do alfy która zgodziła się na przyjecie sojuszu. potym wszystkim wruciłam do domu i poinformowałam alfe.
Watahy-srebrnej-polany.blogspot.com
Od Ami
Biegałam po terenach watahy gdy zaówarzyłam coś dziwnego poszłam wiec zanim. Wyszłam prawie z lasu gdy oślepiło mnie jasne światło,potkneł sie wtedy chyba o korzeń i wpadłam z bardzo wysoka do wody. Gdy sie ocknełam byłam w klatce na dodatek miałam łańcuchy na łapach rozejrzałam sie nie znałamtej okolicy. Przednimi był olbrzymi zamek brama otworzyła sie i po chwili byłsm w środku. Przez dłuższy czas nic niewidziałam bo zarzucili coś na klatkę. Puzniej jedynie co widziałam to loch i kraty oraz hole ściany. I jak ja ma się stat wydostać?
środa, 1 lipca 2015
Kolejna sprawa
Witam ponownie,
Proszę wszystkie wilki o podpisanie się pod tym postem.
Jeśli ktoś wie, że nie będzie go w najbliższym czasie niech to napisze (razem z datą!). Taka osoba zostanie na ten czas zawieszona w czasoprzestrzeni, więc będzie mogła w pełni odpocząć od elektroniki ^^
Jeśli jakaś osoba nie złoży tu swojego podpisu, uznam ,że wyjechała już przez co zostanie automatycznie zawieszona, aż do odwołania tego stanu przez nią samą.
Proszę wszystkie wilki o podpisanie się pod tym postem.
Jeśli ktoś wie, że nie będzie go w najbliższym czasie niech to napisze (razem z datą!). Taka osoba zostanie na ten czas zawieszona w czasoprzestrzeni, więc będzie mogła w pełni odpocząć od elektroniki ^^
Jeśli jakaś osoba nie złoży tu swojego podpisu, uznam ,że wyjechała już przez co zostanie automatycznie zawieszona, aż do odwołania tego stanu przez nią samą.
Podsumowanie
Drogie wilczki!
Mamy wakacje!
Nie ma już szkoły, więc pora się wsiąść do roboty.
Przedstawiam wam więc obecny stan waszych opowiadań:
Lotte
Ami
Exelie
Eleonora
Musicie jak najszybciej napisać opowiadanie.
Reszta nie musi się niczym przejmować.
~Tempess, Pozdro ^^
Mamy wakacje!
Nie ma już szkoły, więc pora się wsiąść do roboty.
Przedstawiam wam więc obecny stan waszych opowiadań:
Lotte
Ami
Exelie
Eleonora
Musicie jak najszybciej napisać opowiadanie.
Reszta nie musi się niczym przejmować.
~Tempess, Pozdro ^^
Od Renne do Willa
Dziękowałam po raz kolejny losowi, że jest ze mną Will.
Dzisiaj tak wiele razy otarłam się o śmierć.
I tyle samo razy uratował mnie właśnie ten basior.
Może skoro sama do niczego się nie nadaję, to chociaż życie podaruje mi wartościowe osoby?
Bardzo chciałabym w to wierzyć.
Wzięłam głęboki oddech.
Proszę niech ten koszmar się skończy.
Proszę.
-Renne! Pośpiesz się.
Przyspieszyłam. Zaraz nawiedziły mnie mysli czy przypadkiem demony kilkokrotnie większe od nas nie mają przewagi przez swój wzrost.
-Will!- powiedziałam szeptem - Mamy szansę ucieć?
Nie odpowiedział. Biegł dalej.
Znów musiałam przyspieszyć, by się z nim zrównać.
Biegł szybciej niz jakikolwiek wilk, którego wcześniej widziałam.
Przy okazji co chwila wysyłał skały, które zatrzymywały naszych wrogów.
-Mam pomysł.
Skinął głowa na znak,że usłyszał.
-Schrońmy się w jakiejś jaskini. Nie zdołają tam wejśc. Są za wysocy.
Znów nic nie powiedział, Skręcił jednak w lewo.
Nadal najbliższą nora był dom Tempess.
Przyszła mi do głowy dziwna refleksja, że gdybym była koniem, to spokojnie można
by powiedzieć, że cwałuję.
Nagle za nami pojawił się demon ze złotymi rogami.
Ryknął wściekle i rzucił we mnie czerwona błyskawicą.
Upadłam porażona siłą pocisku.
(Will?)
Dzisiaj tak wiele razy otarłam się o śmierć.
I tyle samo razy uratował mnie właśnie ten basior.
Może skoro sama do niczego się nie nadaję, to chociaż życie podaruje mi wartościowe osoby?
Bardzo chciałabym w to wierzyć.
Wzięłam głęboki oddech.
Proszę niech ten koszmar się skończy.
Proszę.
-Renne! Pośpiesz się.
Przyspieszyłam. Zaraz nawiedziły mnie mysli czy przypadkiem demony kilkokrotnie większe od nas nie mają przewagi przez swój wzrost.
-Will!- powiedziałam szeptem - Mamy szansę ucieć?
Nie odpowiedział. Biegł dalej.
Znów musiałam przyspieszyć, by się z nim zrównać.
Biegł szybciej niz jakikolwiek wilk, którego wcześniej widziałam.
Przy okazji co chwila wysyłał skały, które zatrzymywały naszych wrogów.
-Mam pomysł.
Skinął głowa na znak,że usłyszał.
-Schrońmy się w jakiejś jaskini. Nie zdołają tam wejśc. Są za wysocy.
Znów nic nie powiedział, Skręcił jednak w lewo.
Nadal najbliższą nora był dom Tempess.
Przyszła mi do głowy dziwna refleksja, że gdybym była koniem, to spokojnie można
by powiedzieć, że cwałuję.
Nagle za nami pojawił się demon ze złotymi rogami.
Ryknął wściekle i rzucił we mnie czerwona błyskawicą.
Upadłam porażona siłą pocisku.
(Will?)
Od Willa do Renne
Nie wiem czemu, ale nagle czułem obecność wszystkich upiorów w okolicy. Było ich dokładnie siedem.
- Uważaj. Jest ich sporo - szepnąłem do Renne.
- Dobrze... - odszepnęła.
Zamknąłem oczy i postarałem się skupić. Rośliny stworzyły baldachim nad naszymi głowami.
- To nam da schronienie. Przynajmniej na jakiś czas...
Wyjrzałem na polanę, na której przebywali nasi prześladowcy. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Rozglądały się nieprzytomnie, jak duchy zmarłych. Może czegoś szukały? Sam nie wiem... Zacząłem węszyć, uważając, żeby nie zwrócić na siebie ich uwagi. Jeden z nich był większy niż pozostałe, a na rogach miał złote ozdoby. Musiał być ich szefem. Przekrzywiłem lekko głowę.
- Spójrz... - szepnąłem do Renne.
- Przewodzi nimi...
Na moim nosie usiadł motyl. Starałem się nie kichać, ale to było silniejsze ode mnie. Kichnąłem i potwory nas zdemaskowały. Kiedy rzuciły się na nas, zaczęliśmy biec przez las. Tempestas została i zajęła się kilkoma naraz, ale reszta popędziła w gęstwinę. Renne potknęła się o coś. Szybko pomogłem jej wstać, ale jeden z demonów już pochylał się nad nami. Między nim, a naszą dwójką wyrosła kamienna płyta.
- Nic ci nie jest? - spytałem. Pokręciła tylko głową. Biegliśmy dalej.
(Renne?)
- Uważaj. Jest ich sporo - szepnąłem do Renne.
- Dobrze... - odszepnęła.
Zamknąłem oczy i postarałem się skupić. Rośliny stworzyły baldachim nad naszymi głowami.
- To nam da schronienie. Przynajmniej na jakiś czas...
Wyjrzałem na polanę, na której przebywali nasi prześladowcy. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Rozglądały się nieprzytomnie, jak duchy zmarłych. Może czegoś szukały? Sam nie wiem... Zacząłem węszyć, uważając, żeby nie zwrócić na siebie ich uwagi. Jeden z nich był większy niż pozostałe, a na rogach miał złote ozdoby. Musiał być ich szefem. Przekrzywiłem lekko głowę.
- Spójrz... - szepnąłem do Renne.
- Przewodzi nimi...
Na moim nosie usiadł motyl. Starałem się nie kichać, ale to było silniejsze ode mnie. Kichnąłem i potwory nas zdemaskowały. Kiedy rzuciły się na nas, zaczęliśmy biec przez las. Tempestas została i zajęła się kilkoma naraz, ale reszta popędziła w gęstwinę. Renne potknęła się o coś. Szybko pomogłem jej wstać, ale jeden z demonów już pochylał się nad nami. Między nim, a naszą dwójką wyrosła kamienna płyta.
- Nic ci nie jest? - spytałem. Pokręciła tylko głową. Biegliśmy dalej.
(Renne?)
Od Izzy do Tene
Płomień przygasał.
Dziwne, pomyślałam jeszcze nie spłonęłam.
No cóż, to chyba tym lepiej dla mnie.
Na wszelki wypadek otoczyłam się lekką warstwą szronu.
Nie, nie płonę. Przynajmniej fizycznie.
Bo w głowie pojawiło się palące podświadomość pytanie. Gdzie jest Tene?
3 głębokie oddechy.
Oczywistym jest ,że Tene się obwinia.
(Nie chce nic mówić, ale chyba ma to po mnie...)
Zaraz, zaraz. Pomyślmy, gdzie można znaleźć parabatai demona?
Hmm.... Nad rzeką krwi?
Nie, to zbyt mało oryginalne...
Może w tamtym zameczku z upiorami?
Nie, nie. Zbyt mało hartkorowe.
Mam!
Na sto procent jest na tym mostu, na którym pojawiła się moja słociuchna mamuśka.
Pobiegłam w naaaaaaajbardziej miłe miejsce w watasze.
Oczywiście była tam moja przyjaciółka.
I oczywiście obwiniała się.
(Tenuś?)
Dziwne, pomyślałam jeszcze nie spłonęłam.
No cóż, to chyba tym lepiej dla mnie.
Na wszelki wypadek otoczyłam się lekką warstwą szronu.
Nie, nie płonę. Przynajmniej fizycznie.
Bo w głowie pojawiło się palące podświadomość pytanie. Gdzie jest Tene?
3 głębokie oddechy.
Oczywistym jest ,że Tene się obwinia.
(Nie chce nic mówić, ale chyba ma to po mnie...)
Zaraz, zaraz. Pomyślmy, gdzie można znaleźć parabatai demona?
Hmm.... Nad rzeką krwi?
Nie, to zbyt mało oryginalne...
Może w tamtym zameczku z upiorami?
Nie, nie. Zbyt mało hartkorowe.
Mam!
Na sto procent jest na tym mostu, na którym pojawiła się moja słociuchna mamuśka.
Pobiegłam w naaaaaaajbardziej miłe miejsce w watasze.
Oczywiście była tam moja przyjaciółka.
I oczywiście obwiniała się.
(Tenuś?)
czwartek, 18 czerwca 2015
Od Tene do Izzy
Ja...
Płonę.....
W....
Męczarni....
Chwila. To nie moje odczucia.
To sen to sen to sen.
Izzy.
To sen Izzy.
Nie, nie sen. Halucynacje.
Mam ochotę spłonąć tak jak płonie Izzy. To przecież moja wina. Przede mną jest las. On nic nie znaczy. Jest tylko rozpacz.
TO MOJA WINA
To wszystko.
Ta rozpacz
ten ból.
Męczarnia wilka.
Otrząsnęłam się. Nadal się obwiniałam ale postanowiłam znaleźć Izzy.
Szłam i szłam i szłam.
Baardzo długo.
Najdłużej.
Szłam przez las i obok rzeki.
Zobaczyłam ją.
Samą....
(Izzy? to moja wina)
Płonę.....
W....
Męczarni....
Chwila. To nie moje odczucia.
To sen to sen to sen.
Izzy.
To sen Izzy.
Nie, nie sen. Halucynacje.
Mam ochotę spłonąć tak jak płonie Izzy. To przecież moja wina. Przede mną jest las. On nic nie znaczy. Jest tylko rozpacz.
TO MOJA WINA
To wszystko.
Ta rozpacz
ten ból.
Męczarnia wilka.
Otrząsnęłam się. Nadal się obwiniałam ale postanowiłam znaleźć Izzy.
Szłam i szłam i szłam.
Baardzo długo.
Najdłużej.
Szłam przez las i obok rzeki.
Zobaczyłam ją.
Samą....
(Izzy? to moja wina)
Od Suru do Arasziego i Tobiasa
Głos był coraz wyraźniejszy zaówarzyliśmy wielkiego olbrzyma wiec zaczęliśmy uciekać. Pech chciał ze trafilismy na mur a wtedy z nieba zleciał złoty smok i zaatakował olbrzyma wtedy my wrucilismy na bezpieczne tereny. Wyłorzyliśmy sie na trawie a ja zaczełam sie śmiać.wilki połączyli namnie dziwnie. -Szczego sie smiejesz? -Przepraszam ale to dlamnie była wielka frajda. -Frajda? Przecierz prawie zgineliśmy! -Fakt ale przecierz nic nam nie jest ,wiec poco sie smucić. Jedynie co zostało to niesamowite wspomnienia. Nagle rozległo sie wycie........
(Araszi? Tobias?)
(Araszi? Tobias?)
środa, 17 czerwca 2015
Od Renne do Willa
Poszliśmy do Tempestas.
Co jak co ,ale w dziedzinie demonów była specjalistką. Byłam pewna ,że Isabelle lub Tenebrae również ,by sobie poradziły ,ale one miały teraz własne problemy i nie byłyśmy ze sobą tak blisko jak ja z białą waderą.
Jej nora przypominała jaskinię Śmierci. Była pełna krętych korytarzy i ciągnęła się przez ogromne tereny. W środku była przerażająca ,ale i piękna. Pajęczyny zwisające z sufitu pokryte były kropelkami lodu, liany spływające po ścianach zakończone były czarnymi różami które wydzielały zapach wygranej i niebezpieczeństwa.
Sama Tempess znała te podziemia jak własną kieszeń, więc nie zdziwiło mnie wcale, gdy nagle pojawiła tuż za nami.
-Witajcie nieproszeni goście. -szepnęła z konstrernacyjnym uśmiechem.
Will podskoczył w miejscu, a ja choć dobrze wiedziałam ,że wkrótce się pojawi, wzdrygnęłam się na całym ciele.
-Przyszliśmy do Ciebie w sprawie pewnego demona, który próbował nas zabić. -rzuciłam jakby od niechcenia.
-Ach. Więc temu zawdzięczam te niechcianą wizytę. No, cóż demon jak demon. Lubi zabijać.
Na twarz Willa wstąpił dziwny uśmiech. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
-To pomożesz?
-W czym ? -udała zdziwioną.
Przewróciłam oczami i użyłam wypróbowanej sztuczki.
-Proszę, proszę,proszę,proszę. -moje słodkie oczka zawsze działały.
Westchnęła i kazała zaprowadzić się do demona.
Gdy szliśmy pośpiesznym krokiem, nagle nastawiła uszu i pobiegła w drugą stronę.
-Kolejne demony. -cicho stwierdził mój towarzysz.- Też ich wyczuwam.
Ciemne kształty poruszyły się w krzakach. Zamarłam.
Usłyszałam stłumiony warkot.
(Will?)
Co jak co ,ale w dziedzinie demonów była specjalistką. Byłam pewna ,że Isabelle lub Tenebrae również ,by sobie poradziły ,ale one miały teraz własne problemy i nie byłyśmy ze sobą tak blisko jak ja z białą waderą.
Jej nora przypominała jaskinię Śmierci. Była pełna krętych korytarzy i ciągnęła się przez ogromne tereny. W środku była przerażająca ,ale i piękna. Pajęczyny zwisające z sufitu pokryte były kropelkami lodu, liany spływające po ścianach zakończone były czarnymi różami które wydzielały zapach wygranej i niebezpieczeństwa.
Sama Tempess znała te podziemia jak własną kieszeń, więc nie zdziwiło mnie wcale, gdy nagle pojawiła tuż za nami.
-Witajcie nieproszeni goście. -szepnęła z konstrernacyjnym uśmiechem.
Will podskoczył w miejscu, a ja choć dobrze wiedziałam ,że wkrótce się pojawi, wzdrygnęłam się na całym ciele.
-Przyszliśmy do Ciebie w sprawie pewnego demona, który próbował nas zabić. -rzuciłam jakby od niechcenia.
-Ach. Więc temu zawdzięczam te niechcianą wizytę. No, cóż demon jak demon. Lubi zabijać.
Na twarz Willa wstąpił dziwny uśmiech. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
-To pomożesz?
-W czym ? -udała zdziwioną.
Przewróciłam oczami i użyłam wypróbowanej sztuczki.
-Proszę, proszę,proszę,proszę. -moje słodkie oczka zawsze działały.
Westchnęła i kazała zaprowadzić się do demona.
Gdy szliśmy pośpiesznym krokiem, nagle nastawiła uszu i pobiegła w drugą stronę.
-Kolejne demony. -cicho stwierdził mój towarzysz.- Też ich wyczuwam.
Ciemne kształty poruszyły się w krzakach. Zamarłam.
Usłyszałam stłumiony warkot.
(Will?)
czwartek, 11 czerwca 2015
Od Willa do Renne
-Co to za coś?! - krzyknąłem. Nie wiem, czy byłem bardziej zdziwiony czy przestraszony nagłym atakiem. W tamtej chwili myślałem tylko o tym, żeby ratować Renne. Zasłoniłem ją i wzniosłem ścianę ze skały przed nami.
- To demon. Jego obecność oznacza tylko jedno - kłopoty.
- Nie będę dopytywać. - odpowiedziałem przez ramię. W tym samym momencie potwór rozbił moją obronę ognistą kulą. Odłamki popchnęły mnie na wilczycę. Szybko wstałem i otrzepując się spojrzałem na nią. Czy mi się zadawało, czy ona się zarumieniła? Zrobiłem to samo, ale zachowałem zimną krew i zawołałem: - uciekaj! Szybko! - Kiedy zaczęła biec, skupiłem się i zamknąłem demona w kamiennej pułapce. Popędziłem za nią.
- Nic ci nie jest?
- Nie, chyba...
- Uff... - Odetchnąłem z ulgą. - Musimy znaleźć kogoś, kto nam pomoże. Sami nie unieszkodliwimy tego upiornego mordercy.
- Proponowałabym Tempress.
- Nie znam jej dobrze, ale skoro tak mówisz, to chodźmy do niej. - Mimo tego, że jeszcze chwilę staliśmy na krawędzi życia i śmierci, uśmiechnąłem się.
(Renne?)
- To demon. Jego obecność oznacza tylko jedno - kłopoty.
- Nie będę dopytywać. - odpowiedziałem przez ramię. W tym samym momencie potwór rozbił moją obronę ognistą kulą. Odłamki popchnęły mnie na wilczycę. Szybko wstałem i otrzepując się spojrzałem na nią. Czy mi się zadawało, czy ona się zarumieniła? Zrobiłem to samo, ale zachowałem zimną krew i zawołałem: - uciekaj! Szybko! - Kiedy zaczęła biec, skupiłem się i zamknąłem demona w kamiennej pułapce. Popędziłem za nią.
- Nic ci nie jest?
- Nie, chyba...
- Uff... - Odetchnąłem z ulgą. - Musimy znaleźć kogoś, kto nam pomoże. Sami nie unieszkodliwimy tego upiornego mordercy.
- Proponowałabym Tempress.
- Nie znam jej dobrze, ale skoro tak mówisz, to chodźmy do niej. - Mimo tego, że jeszcze chwilę staliśmy na krawędzi życia i śmierci, uśmiechnąłem się.
(Renne?)
Od Izzy do Tene
Moje oczy nie chciały się otworzyć. Ból rozłupywał mi czaszkę.
Powoli podniosłam powieki. Na dworze słychać było krzyki. Wybiegłam. Wszędzie płonął czarny ogień. Wilki krzyczały. Nocną ciszę rozrywały piski pełne bólu i cierpienia.
Tempestas stała obok.Patrzyła się na to ze spokojem. Pokryta czarnym futrem.
Więc jednak to zrobiła. Przeszła na jego stronę.
Stała się demonem. Prawdziwym. Demonem. Potworem.
Uśmiecha się do mnie.
Zadowolona?- pyta
Łzy lecą po mojej twarzy.
Słyszę krzyk. A po nim…
Jest…
Już…
Tylko…
Cisza
Martwa. Ona jest martwa. Nie wierzę. Ona płonie. Ona krzyczy. Łzy mieszają się z płomieniami.
Płoniemy obie. Jej spalone futro.
I jej głos. Taki zachrypnięty.
-Izz.-kaszle - Nie wierz w to. To tylko halucynacja. To się nie dzieje naprawdę. To przez ognistych. - jej głos cichnie ,jakby te słowa wyczerpały ją doszczętnie. - Zaatakowali Cię.
I upada.
Więc czemu czuję ból? - krzyczę bezgłośnie - Czemu czuję ogień wokół nas i pustkę w środku? Czemu nic się nie udało?- mój głos niesłyszalny głos zanika
-Powiedz Tene, Dlaczego? -szepczę. - Czemu? Czemu Ty?
Łzy mieszają się z popiołem. Krew z płomieniem. Krzyk z ciszą.
Jeśli to jest życie to ja chcę umrzeć.
Bo umieram. W ogniach piekła.
I w ogniu mojego własnego sumienia. Że nigdy nie miałam odwagi ,by się zabić.
(Tene? To na pewno halucynacja? Jesteś pewna ,że przypadkiem nie wsypałaś mi żadnego białego proszku do herbaty? :-) )
Od Arasziego do Suru i Tobiasa
Cd. Tego
-Cześć Araszi co u Ciebie? I co to za wadera?
-To jest Suru nowa członkini. Suru to jest Cztery.- odparłem
- Miło Cię poznać.
-Właśnie ją oprowadzam po terenach. Chcesz iść z nami.
-Jasne no to chodźmy.
Gdy szliśmy ciągle rozmawialiśmy o głupotach. Gdy tak rozmawialiśmy dotarliśmy do upadłych terenów watahy. Na chwilę przystanąłem.
- Dlaczego nie idziesz?-zapytała Suru
-No cóż są to upadłe tereny watahy. Mogą przestać być upadłe, ale trzeba zniszczyć klucz. Nikt nie wie jak wyglądają tę klucze.
- Chodźmy tam to, że są upadłe nie znaczy, że straszne.
-Masz rację
Uśmiechnąłem się lekko i ruszyliśmy pozwiedzać upadłe tereny. Gdy tak szliśmy to w oddali zobaczyliśmy rzekę krwi. Minęliśmy ją i zatrzymaliśmy się przy zamku strachu. Niedaleko zamku usłyszeliśmy niepokojący dźwięk.
-Słyszeliście to?
- Tak co to jest?
- Nie wiem-powiedziałem równo razem z Cztery.
Przygotowaliśmy się do walki. Odgłos był coraz głośniejszy, ale niczego ani nikogo nie było widać. Nagle zza zamku wyłonił się ogromny smok śmierci który nas zaatakował. Walka była bardzo zacięta, ale wygraliśmy. Przynajmniej tak myśleliśmy. Znów słyszeliśmy jakiś narastające dźwięk, ale nie należał on do żadnego smoka. To było coś o wiele gorszego.
(Suru? Tobias?)