czwartek, 11 czerwca 2015

Od Izzy do Tene

Moje oczy nie chciały się otworzyć. Ból rozłupywał mi czaszkę.
Powoli podniosłam powieki. Na dworze słychać było krzyki. Wybiegłam. Wszędzie płonął czarny ogień. Wilki krzyczały. Nocną ciszę rozrywały piski pełne bólu i cierpienia.
Tempestas stała obok.Patrzyła się na to ze spokojem. Pokryta czarnym futrem.
Więc jednak to zrobiła. Przeszła na jego stronę.
Stała się demonem. Prawdziwym. Demonem. Potworem.


Uśmiecha się do mnie.
Zadowolona?- pyta
Łzy lecą po mojej twarzy.


Słyszę krzyk. A po nim…


Jest…


Już…


Tylko…


Cisza


Martwa. Ona jest martwa. Nie wierzę. Ona płonie. Ona krzyczy. Łzy mieszają się z płomieniami.
Płoniemy obie. Jej spalone futro.
I jej głos. Taki zachrypnięty.
-Izz.-kaszle - Nie wierz w to. To tylko halucynacja. To się nie dzieje naprawdę. To przez ognistych. - jej głos cichnie ,jakby te słowa wyczerpały ją doszczętnie. - Zaatakowali Cię.
I upada.
Więc czemu czuję ból? - krzyczę bezgłośnie - Czemu czuję ogień wokół nas i pustkę w środku? Czemu nic się nie udało?- mój głos niesłyszalny głos zanika
-Powiedz Tene, Dlaczego? -szepczę. - Czemu? Czemu Ty?


Łzy mieszają się z popiołem. Krew z płomieniem. Krzyk z ciszą.
Jeśli to jest życie to ja chcę umrzeć.


Bo umieram. W ogniach piekła.


I w ogniu mojego własnego sumienia. Że nigdy nie miałam odwagi ,by się zabić.


(Tene? To na pewno halucynacja? Jesteś pewna ,że przypadkiem nie wsypałaś mi żadnego białego proszku do herbaty? :-) )

Od Arasziego do Suru i Tobiasa

Cd. Tego

-Cześć Araszi co u Ciebie? I co to za wadera?

-To jest Suru nowa członkini. Suru to jest Cztery.- odparłem 
- Miło Cię poznać.
-Właśnie ją oprowadzam po terenach. Chcesz iść z nami.
-Jasne no to chodźmy.
Gdy szliśmy ciągle rozmawialiśmy o głupotach. Gdy tak rozmawialiśmy dotarliśmy do upadłych terenów watahy. Na chwilę przystanąłem. 
- Dlaczego nie idziesz?-zapytała Suru
-No cóż są to upadłe tereny watahy. Mogą przestać być upadłe, ale trzeba zniszczyć klucz. Nikt nie wie jak wyglądają tę klucze.
- Chodźmy tam to, że są upadłe nie znaczy, że straszne.
-Masz rację
Uśmiechnąłem się lekko i ruszyliśmy pozwiedzać upadłe tereny. Gdy tak szliśmy to w oddali zobaczyliśmy rzekę krwi. Minęliśmy ją i zatrzymaliśmy się przy zamku strachu. Niedaleko zamku usłyszeliśmy niepokojący dźwięk.
-Słyszeliście to?
- Tak co to jest?
- Nie wiem-powiedziałem równo razem z Cztery.
Przygotowaliśmy się do walki. Odgłos był coraz głośniejszy, ale niczego ani nikogo nie było widać. Nagle zza zamku wyłonił się ogromny smok śmierci który nas zaatakował. Walka była bardzo zacięta, ale wygraliśmy. Przynajmniej tak myśleliśmy. Znów słyszeliśmy jakiś narastające dźwięk, ale nie należał on do żadnego smoka. To było coś o wiele gorszego.

(Suru? Tobias?)

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Od Tene do Izzy

Szłyśmy i szłyśmy. Nocny wiatr wiał nam w pyski. Za nim dotarłyśmy do jaskini Temp zaczęliśmy rozmowę.
- Jak myślisz. O co chodzi z przepowiednia?
- Sama nie wiem.  - odpowiedziała.
Widać i słychać było w jej głosie, że jest zmęczona
To przeze mnie. 
To moja wina 
Nic dla niej nie znacze
I jest tylko ból
I cierpienie
ból
I cierpienie
Tylko to mi pozostało
Szłyśmy tak jeszcze bardzo długo
W końcu ja przystanęłam.
Zapomniałam
Ale jestem głupia
głupia
głupia
głupia
głupia 
głupia 
głupia 
głupia 
jestem głupa
baaaaaardzo
gupia
Mam przecież wielką siłę woli. Zatrzymałam się. Skupiłam. Pomuślalam o naszych jaskiniach w sąsiedztwie. O drzewach. Starałam się przywołać tamten krajobraz.
Udało się.
Byłyśmy w swoich jaskiniach.
Bałam się ze Izzy zrobi mi wyrzuty jutro rano.
***
Wstałam bardzo wcześnie. Wcześniej od porannych ptaków.
I napisałam tylko kilka słów.
Przepraszam za wczoraj.
Zamierzałem pobyć samą. W otoczeniu natury i ciszy.
Zaczęłam iść więc dróżką.
Gdy dotarłam do polanki zaczęłam oglądać wschód słońca.
(Izzy? Sorry nie mogłam pisać)

piątek, 5 czerwca 2015

Od Suru do Araszi i Tobiasa

(Araszi nic nie szkodzi też mam szkołę )
 - Cześć jestem Suru i chce do was dołączyć.
- Z chęciom cię przyjmę.-Po dołączeniu do watahy ,Araszi pokazał mi trochę terenów. W tym czasie poznawaliśmy się i rozmawialiśmy o głupotach gdy wpadliśmy na jakiegoś szarego basiora.
(Tobias?Araszi?)

Trochę krótkie....staraj się pisać dłuższe

Od Renne do Willa

Pobieglam za basiorem. Byl szybki ,ale dawal mi fory. Willam. Takie piekne imie.
Westchnelam i ruszylam szybciej.
-Zaczekaj!
Basior usmiechnal sie promiennie.
-Juz, juz.
Zatrzymal sie.
-Szybki jestes. - powiedzialam zadziwiona moja chwilowa smialoscia.
-Dziekuje. Ty tez.
Kolejny rumieniec pokryl moja twarz.
-Wiem ,ze mowisz to z kurtuazji.
Will zmieszal sie.
-Nieprawda.
Nagle z krzakow wyskoczyl wielki, czarny demon.
Jako jedna z niewielu znalam pochodzenie Tempess i wiedzialam ,ze ten potwor na terenach watahy nie oznacza nieczego dobrego.

(Will?)

Od Willa do Renne

Rodzina to siła... - westchnąłem. - Szkoda, że nie znam swojej...
-Co się z nią stało? Jeśli chcesz, możesz powiedzieć...
- Kiedy byłem mały, moja matka zostawiła mnie w lesie... Nie zrobiła tego, bo mnie nie kochała, tylko po to, żeby mnie chronić... Nie wiem, dlaczego, ale na pewno miała powód. Tylko ją pamiętam... Właściwie te wspomnienia przychodzą do mnie, jak przez mgłę...
- Bardzo Ci współczuję... - Mój nastrój najwyraźniej odcisnął się znacząco na Renne.
- Ale nie sposób się smucić w tak piękny dzień. - Posłałem jej promienny uśmiech.
- To prawda. - Odpowiedziała tym samym.
- To... Berek! - Ze śmiechem pomknąłem przed siebie, ale tak, żeby wilczyca mogła mnie dogonić.
- Hej! - Pobiegła za mną.

(Renne? Wybacz, że tak krótko)

czwartek, 4 czerwca 2015

Od Arasziego do Suru

cd. tego
Przepraszam,że tak długo się czeka na opko ode mnie, ale szkoła.

Gdy szedłem do lasu wpadła na mnie jakaś wadera. -Hej. Jak się nazywasz? -Ja Suru.A ty? -Ja Araszi. -Znasz jakąś watahę do której mogłabym dołączyć? -Tak Wataha Upadłego Anioła.Należę tam od niedawna. Chcesz dołączyć? -Tak. -No to chodź. Zaprowadzę Cię do alfy. -Dzięki. Gdy szliśmy do alfy gadaliśmy o głupotach. Gdy doszliśmy do jaskini alfy weszliśmy razem. -Alfo to wilczyca która chciałaby dołączyć.
(Suru? Jeszcze raz sorka.)