Ja...
Płonę.....
W....
Męczarni....
Chwila. To nie moje odczucia.
To sen to sen to sen.
Izzy.
To sen Izzy.
Nie, nie sen. Halucynacje.
Mam ochotę spłonąć tak jak płonie Izzy. To przecież moja wina. Przede mną jest las. On nic nie znaczy. Jest tylko rozpacz.
TO MOJA WINA
To wszystko.
Ta rozpacz
ten ból.
Męczarnia wilka.
Otrząsnęłam się. Nadal się obwiniałam ale postanowiłam znaleźć Izzy.
Szłam i szłam i szłam.
Baardzo długo.
Najdłużej.
Szłam przez las i obok rzeki.
Zobaczyłam ją.
Samą....
(Izzy? to moja wina)
Strony
▼
czwartek, 18 czerwca 2015
Od Suru do Arasziego i Tobiasa
Głos był coraz wyraźniejszy zaówarzyliśmy wielkiego olbrzyma wiec zaczęliśmy uciekać. Pech chciał ze trafilismy na mur a wtedy z nieba zleciał złoty smok i zaatakował olbrzyma wtedy my wrucilismy na bezpieczne tereny. Wyłorzyliśmy sie na trawie a ja zaczełam sie śmiać.wilki połączyli namnie dziwnie. -Szczego sie smiejesz? -Przepraszam ale to dlamnie była wielka frajda. -Frajda? Przecierz prawie zgineliśmy! -Fakt ale przecierz nic nam nie jest ,wiec poco sie smucić. Jedynie co zostało to niesamowite wspomnienia. Nagle rozległo sie wycie........
(Araszi? Tobias?)
(Araszi? Tobias?)
środa, 17 czerwca 2015
Od Renne do Willa
Poszliśmy do Tempestas.
Co jak co ,ale w dziedzinie demonów była specjalistką. Byłam pewna ,że Isabelle lub Tenebrae również ,by sobie poradziły ,ale one miały teraz własne problemy i nie byłyśmy ze sobą tak blisko jak ja z białą waderą.
Jej nora przypominała jaskinię Śmierci. Była pełna krętych korytarzy i ciągnęła się przez ogromne tereny. W środku była przerażająca ,ale i piękna. Pajęczyny zwisające z sufitu pokryte były kropelkami lodu, liany spływające po ścianach zakończone były czarnymi różami które wydzielały zapach wygranej i niebezpieczeństwa.
Sama Tempess znała te podziemia jak własną kieszeń, więc nie zdziwiło mnie wcale, gdy nagle pojawiła tuż za nami.
-Witajcie nieproszeni goście. -szepnęła z konstrernacyjnym uśmiechem.
Will podskoczył w miejscu, a ja choć dobrze wiedziałam ,że wkrótce się pojawi, wzdrygnęłam się na całym ciele.
-Przyszliśmy do Ciebie w sprawie pewnego demona, który próbował nas zabić. -rzuciłam jakby od niechcenia.
-Ach. Więc temu zawdzięczam te niechcianą wizytę. No, cóż demon jak demon. Lubi zabijać.
Na twarz Willa wstąpił dziwny uśmiech. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
-To pomożesz?
-W czym ? -udała zdziwioną.
Przewróciłam oczami i użyłam wypróbowanej sztuczki.
-Proszę, proszę,proszę,proszę. -moje słodkie oczka zawsze działały.
Westchnęła i kazała zaprowadzić się do demona.
Gdy szliśmy pośpiesznym krokiem, nagle nastawiła uszu i pobiegła w drugą stronę.
-Kolejne demony. -cicho stwierdził mój towarzysz.- Też ich wyczuwam.
Ciemne kształty poruszyły się w krzakach. Zamarłam.
Usłyszałam stłumiony warkot.
(Will?)
Co jak co ,ale w dziedzinie demonów była specjalistką. Byłam pewna ,że Isabelle lub Tenebrae również ,by sobie poradziły ,ale one miały teraz własne problemy i nie byłyśmy ze sobą tak blisko jak ja z białą waderą.
Jej nora przypominała jaskinię Śmierci. Była pełna krętych korytarzy i ciągnęła się przez ogromne tereny. W środku była przerażająca ,ale i piękna. Pajęczyny zwisające z sufitu pokryte były kropelkami lodu, liany spływające po ścianach zakończone były czarnymi różami które wydzielały zapach wygranej i niebezpieczeństwa.
Sama Tempess znała te podziemia jak własną kieszeń, więc nie zdziwiło mnie wcale, gdy nagle pojawiła tuż za nami.
-Witajcie nieproszeni goście. -szepnęła z konstrernacyjnym uśmiechem.
Will podskoczył w miejscu, a ja choć dobrze wiedziałam ,że wkrótce się pojawi, wzdrygnęłam się na całym ciele.
-Przyszliśmy do Ciebie w sprawie pewnego demona, który próbował nas zabić. -rzuciłam jakby od niechcenia.
-Ach. Więc temu zawdzięczam te niechcianą wizytę. No, cóż demon jak demon. Lubi zabijać.
Na twarz Willa wstąpił dziwny uśmiech. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
-To pomożesz?
-W czym ? -udała zdziwioną.
Przewróciłam oczami i użyłam wypróbowanej sztuczki.
-Proszę, proszę,proszę,proszę. -moje słodkie oczka zawsze działały.
Westchnęła i kazała zaprowadzić się do demona.
Gdy szliśmy pośpiesznym krokiem, nagle nastawiła uszu i pobiegła w drugą stronę.
-Kolejne demony. -cicho stwierdził mój towarzysz.- Też ich wyczuwam.
Ciemne kształty poruszyły się w krzakach. Zamarłam.
Usłyszałam stłumiony warkot.
(Will?)
czwartek, 11 czerwca 2015
Od Willa do Renne
-Co to za coś?! - krzyknąłem. Nie wiem, czy byłem bardziej zdziwiony czy przestraszony nagłym atakiem. W tamtej chwili myślałem tylko o tym, żeby ratować Renne. Zasłoniłem ją i wzniosłem ścianę ze skały przed nami.
- To demon. Jego obecność oznacza tylko jedno - kłopoty.
- Nie będę dopytywać. - odpowiedziałem przez ramię. W tym samym momencie potwór rozbił moją obronę ognistą kulą. Odłamki popchnęły mnie na wilczycę. Szybko wstałem i otrzepując się spojrzałem na nią. Czy mi się zadawało, czy ona się zarumieniła? Zrobiłem to samo, ale zachowałem zimną krew i zawołałem: - uciekaj! Szybko! - Kiedy zaczęła biec, skupiłem się i zamknąłem demona w kamiennej pułapce. Popędziłem za nią.
- Nic ci nie jest?
- Nie, chyba...
- Uff... - Odetchnąłem z ulgą. - Musimy znaleźć kogoś, kto nam pomoże. Sami nie unieszkodliwimy tego upiornego mordercy.
- Proponowałabym Tempress.
- Nie znam jej dobrze, ale skoro tak mówisz, to chodźmy do niej. - Mimo tego, że jeszcze chwilę staliśmy na krawędzi życia i śmierci, uśmiechnąłem się.
(Renne?)
- To demon. Jego obecność oznacza tylko jedno - kłopoty.
- Nie będę dopytywać. - odpowiedziałem przez ramię. W tym samym momencie potwór rozbił moją obronę ognistą kulą. Odłamki popchnęły mnie na wilczycę. Szybko wstałem i otrzepując się spojrzałem na nią. Czy mi się zadawało, czy ona się zarumieniła? Zrobiłem to samo, ale zachowałem zimną krew i zawołałem: - uciekaj! Szybko! - Kiedy zaczęła biec, skupiłem się i zamknąłem demona w kamiennej pułapce. Popędziłem za nią.
- Nic ci nie jest?
- Nie, chyba...
- Uff... - Odetchnąłem z ulgą. - Musimy znaleźć kogoś, kto nam pomoże. Sami nie unieszkodliwimy tego upiornego mordercy.
- Proponowałabym Tempress.
- Nie znam jej dobrze, ale skoro tak mówisz, to chodźmy do niej. - Mimo tego, że jeszcze chwilę staliśmy na krawędzi życia i śmierci, uśmiechnąłem się.
(Renne?)
Od Izzy do Tene
Moje oczy nie chciały się otworzyć. Ból rozłupywał mi czaszkę.
Powoli podniosłam powieki. Na dworze słychać było krzyki. Wybiegłam. Wszędzie płonął czarny ogień. Wilki krzyczały. Nocną ciszę rozrywały piski pełne bólu i cierpienia.
Tempestas stała obok.Patrzyła się na to ze spokojem. Pokryta czarnym futrem.
Więc jednak to zrobiła. Przeszła na jego stronę.
Stała się demonem. Prawdziwym. Demonem. Potworem.
Uśmiecha się do mnie.
Zadowolona?- pyta
Łzy lecą po mojej twarzy.
Słyszę krzyk. A po nim…
Jest…
Już…
Tylko…
Cisza
Martwa. Ona jest martwa. Nie wierzę. Ona płonie. Ona krzyczy. Łzy mieszają się z płomieniami.
Płoniemy obie. Jej spalone futro.
I jej głos. Taki zachrypnięty.
-Izz.-kaszle - Nie wierz w to. To tylko halucynacja. To się nie dzieje naprawdę. To przez ognistych. - jej głos cichnie ,jakby te słowa wyczerpały ją doszczętnie. - Zaatakowali Cię.
I upada.
Więc czemu czuję ból? - krzyczę bezgłośnie - Czemu czuję ogień wokół nas i pustkę w środku? Czemu nic się nie udało?- mój głos niesłyszalny głos zanika
-Powiedz Tene, Dlaczego? -szepczę. - Czemu? Czemu Ty?
Łzy mieszają się z popiołem. Krew z płomieniem. Krzyk z ciszą.
Jeśli to jest życie to ja chcę umrzeć.
Bo umieram. W ogniach piekła.
I w ogniu mojego własnego sumienia. Że nigdy nie miałam odwagi ,by się zabić.
(Tene? To na pewno halucynacja? Jesteś pewna ,że przypadkiem nie wsypałaś mi żadnego białego proszku do herbaty? :-) )
Od Arasziego do Suru i Tobiasa
Cd. Tego
-Cześć Araszi co u Ciebie? I co to za wadera?
-To jest Suru nowa członkini. Suru to jest Cztery.- odparłem
- Miło Cię poznać.
-Właśnie ją oprowadzam po terenach. Chcesz iść z nami.
-Jasne no to chodźmy.
Gdy szliśmy ciągle rozmawialiśmy o głupotach. Gdy tak rozmawialiśmy dotarliśmy do upadłych terenów watahy. Na chwilę przystanąłem.
- Dlaczego nie idziesz?-zapytała Suru
-No cóż są to upadłe tereny watahy. Mogą przestać być upadłe, ale trzeba zniszczyć klucz. Nikt nie wie jak wyglądają tę klucze.
- Chodźmy tam to, że są upadłe nie znaczy, że straszne.
-Masz rację
Uśmiechnąłem się lekko i ruszyliśmy pozwiedzać upadłe tereny. Gdy tak szliśmy to w oddali zobaczyliśmy rzekę krwi. Minęliśmy ją i zatrzymaliśmy się przy zamku strachu. Niedaleko zamku usłyszeliśmy niepokojący dźwięk.
-Słyszeliście to?
- Tak co to jest?
- Nie wiem-powiedziałem równo razem z Cztery.
Przygotowaliśmy się do walki. Odgłos był coraz głośniejszy, ale niczego ani nikogo nie było widać. Nagle zza zamku wyłonił się ogromny smok śmierci który nas zaatakował. Walka była bardzo zacięta, ale wygraliśmy. Przynajmniej tak myśleliśmy. Znów słyszeliśmy jakiś narastające dźwięk, ale nie należał on do żadnego smoka. To było coś o wiele gorszego.
(Suru? Tobias?)
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Od Tene do Izzy
Szłyśmy i szłyśmy. Nocny wiatr wiał nam w pyski. Za nim dotarłyśmy do jaskini Temp zaczęliśmy rozmowę.
- Jak myślisz. O co chodzi z przepowiednia?
- Sama nie wiem. - odpowiedziała.
Widać i słychać było w jej głosie, że jest zmęczona
To przeze mnie.
To moja wina
Nic dla niej nie znacze
I jest tylko ból
I cierpienie
ból
I cierpienie
Tylko to mi pozostało
Szłyśmy tak jeszcze bardzo długo
W końcu ja przystanęłam.
Zapomniałam
Ale jestem głupia
głupia
głupia
głupia
głupia
głupia
głupia
głupia
jestem głupa
baaaaaardzo
gupia
Mam przecież wielką siłę woli. Zatrzymałam się. Skupiłam. Pomuślalam o naszych jaskiniach w sąsiedztwie. O drzewach. Starałam się przywołać tamten krajobraz.
Udało się.
Byłyśmy w swoich jaskiniach.
Bałam się ze Izzy zrobi mi wyrzuty jutro rano.
***
Wstałam bardzo wcześnie. Wcześniej od porannych ptaków.
I napisałam tylko kilka słów.
Przepraszam za wczoraj.
Zamierzałem pobyć samą. W otoczeniu natury i ciszy.
Zaczęłam iść więc dróżką.
Gdy dotarłam do polanki zaczęłam oglądać wschód słońca.
(Izzy? Sorry nie mogłam pisać)
- Jak myślisz. O co chodzi z przepowiednia?
- Sama nie wiem. - odpowiedziała.
Widać i słychać było w jej głosie, że jest zmęczona
Szłyśmy tak jeszcze bardzo długo
W końcu ja przystanęłam.
Zapomniałam
Mam przecież wielką siłę woli. Zatrzymałam się. Skupiłam. Pomuślalam o naszych jaskiniach w sąsiedztwie. O drzewach. Starałam się przywołać tamten krajobraz.
Udało się.
Byłyśmy w swoich jaskiniach.
Bałam się ze Izzy zrobi mi wyrzuty jutro rano.
***
Wstałam bardzo wcześnie. Wcześniej od porannych ptaków.
I napisałam tylko kilka słów.
Przepraszam za wczoraj.
Zamierzałem pobyć samą. W otoczeniu natury i ciszy.
Zaczęłam iść więc dróżką.
Gdy dotarłam do polanki zaczęłam oglądać wschód słońca.
(Izzy? Sorry nie mogłam pisać)
piątek, 5 czerwca 2015
Od Suru do Araszi i Tobiasa
(Araszi nic nie szkodzi też mam szkołę )
- Cześć jestem Suru i chce do was dołączyć.
- Z chęciom cię przyjmę.-Po dołączeniu do watahy ,Araszi pokazał mi trochę terenów. W tym czasie poznawaliśmy się i rozmawialiśmy o głupotach gdy wpadliśmy na jakiegoś szarego basiora.
(Tobias?Araszi?)
Trochę krótkie....staraj się pisać dłuższe
- Cześć jestem Suru i chce do was dołączyć.
- Z chęciom cię przyjmę.-Po dołączeniu do watahy ,Araszi pokazał mi trochę terenów. W tym czasie poznawaliśmy się i rozmawialiśmy o głupotach gdy wpadliśmy na jakiegoś szarego basiora.
(Tobias?Araszi?)
Trochę krótkie....staraj się pisać dłuższe
Od Renne do Willa
Pobieglam za basiorem. Byl szybki ,ale dawal mi fory. Willam. Takie piekne imie.
Westchnelam i ruszylam szybciej.
-Zaczekaj!
Basior usmiechnal sie promiennie.
-Juz, juz.
Zatrzymal sie.
-Szybki jestes. - powiedzialam zadziwiona moja chwilowa smialoscia.
-Dziekuje. Ty tez.
Kolejny rumieniec pokryl moja twarz.
-Wiem ,ze mowisz to z kurtuazji.
Will zmieszal sie.
-Nieprawda.
Nagle z krzakow wyskoczyl wielki, czarny demon.
Jako jedna z niewielu znalam pochodzenie Tempess i wiedzialam ,ze ten potwor na terenach watahy nie oznacza nieczego dobrego.
(Will?)
Westchnelam i ruszylam szybciej.
-Zaczekaj!
Basior usmiechnal sie promiennie.
-Juz, juz.
Zatrzymal sie.
-Szybki jestes. - powiedzialam zadziwiona moja chwilowa smialoscia.
-Dziekuje. Ty tez.
Kolejny rumieniec pokryl moja twarz.
-Wiem ,ze mowisz to z kurtuazji.
Will zmieszal sie.
-Nieprawda.
Nagle z krzakow wyskoczyl wielki, czarny demon.
Jako jedna z niewielu znalam pochodzenie Tempess i wiedzialam ,ze ten potwor na terenach watahy nie oznacza nieczego dobrego.
(Will?)
Od Willa do Renne
Rodzina to siła... - westchnąłem. - Szkoda, że nie znam swojej...
-Co się z nią stało? Jeśli chcesz, możesz powiedzieć...
- Kiedy byłem mały, moja matka zostawiła mnie w lesie... Nie zrobiła tego, bo mnie nie kochała, tylko po to, żeby mnie chronić... Nie wiem, dlaczego, ale na pewno miała powód. Tylko ją pamiętam... Właściwie te wspomnienia przychodzą do mnie, jak przez mgłę...
- Bardzo Ci współczuję... - Mój nastrój najwyraźniej odcisnął się znacząco na Renne.
- Ale nie sposób się smucić w tak piękny dzień. - Posłałem jej promienny uśmiech.
- To prawda. - Odpowiedziała tym samym.
- To... Berek! - Ze śmiechem pomknąłem przed siebie, ale tak, żeby wilczyca mogła mnie dogonić.
- Hej! - Pobiegła za mną.
(Renne? Wybacz, że tak krótko)
-Co się z nią stało? Jeśli chcesz, możesz powiedzieć...
- Kiedy byłem mały, moja matka zostawiła mnie w lesie... Nie zrobiła tego, bo mnie nie kochała, tylko po to, żeby mnie chronić... Nie wiem, dlaczego, ale na pewno miała powód. Tylko ją pamiętam... Właściwie te wspomnienia przychodzą do mnie, jak przez mgłę...
- Bardzo Ci współczuję... - Mój nastrój najwyraźniej odcisnął się znacząco na Renne.
- Ale nie sposób się smucić w tak piękny dzień. - Posłałem jej promienny uśmiech.
- To prawda. - Odpowiedziała tym samym.
- To... Berek! - Ze śmiechem pomknąłem przed siebie, ale tak, żeby wilczyca mogła mnie dogonić.
- Hej! - Pobiegła za mną.
(Renne? Wybacz, że tak krótko)
czwartek, 4 czerwca 2015
Od Arasziego do Suru
cd. tego
Przepraszam,że tak długo się czeka na opko ode mnie, ale szkoła.
Gdy szedłem do lasu wpadła na mnie jakaś wadera. -Hej. Jak się nazywasz? -Ja Suru.A ty? -Ja Araszi. -Znasz jakąś watahę do której mogłabym dołączyć? -Tak Wataha Upadłego Anioła.Należę tam od niedawna. Chcesz dołączyć? -Tak. -No to chodź. Zaprowadzę Cię do alfy. -Dzięki. Gdy szliśmy do alfy gadaliśmy o głupotach. Gdy doszliśmy do jaskini alfy weszliśmy razem. -Alfo to wilczyca która chciałaby dołączyć.
(Suru? Jeszcze raz sorka.)
Przepraszam,że tak długo się czeka na opko ode mnie, ale szkoła.
Gdy szedłem do lasu wpadła na mnie jakaś wadera. -Hej. Jak się nazywasz? -Ja Suru.A ty? -Ja Araszi. -Znasz jakąś watahę do której mogłabym dołączyć? -Tak Wataha Upadłego Anioła.Należę tam od niedawna. Chcesz dołączyć? -Tak. -No to chodź. Zaprowadzę Cię do alfy. -Dzięki. Gdy szliśmy do alfy gadaliśmy o głupotach. Gdy doszliśmy do jaskini alfy weszliśmy razem. -Alfo to wilczyca która chciałaby dołączyć.
(Suru? Jeszcze raz sorka.)