Płomień przygasał.
Dziwne, pomyślałam jeszcze nie spłonęłam.
No cóż, to chyba tym lepiej dla mnie.
Na wszelki wypadek otoczyłam się lekką warstwą szronu.
Nie, nie płonę. Przynajmniej fizycznie.
Bo w głowie pojawiło się palące podświadomość pytanie. Gdzie jest Tene?
3 głębokie oddechy.
Oczywistym jest ,że Tene się obwinia.
(Nie chce nic mówić, ale chyba ma to po mnie...)
Zaraz, zaraz. Pomyślmy, gdzie można znaleźć parabatai demona?
Hmm.... Nad rzeką krwi?
Nie, to zbyt mało oryginalne...
Może w tamtym zameczku z upiorami?
Nie, nie. Zbyt mało hartkorowe.
Mam!
Na sto procent jest na tym mostu, na którym pojawiła się moja słociuchna mamuśka.
Pobiegłam w naaaaaaajbardziej miłe miejsce w watasze.
Oczywiście była tam moja przyjaciółka.
I oczywiście obwiniała się.
(Tenuś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz