Obudziłem się w ciemnościach. Głowa okropnie mnie bolała. Nie mogłem się ruszyć, a wszystko wskazywało na to, że zwichnąłem łapę. Ale teraz liczyła się dla mnie tylko Renne. Co z nią? Czy też coś złamała? Pewnie jest głodna i zmęczona. Otworzyłem oczy. Wadera leżała skulona po drugiej stronie nory, w której się znajdywaliśmy. Na jej boku widniała paskudna rana, wciąż ociekająca krwią. Przytuliłem się do niej lekko, żeby nie sprawić jej bólu. Nie słychać było demonów, które nas wczoraj zaatakowały, ale to nie znaczyło, że jesteśmy bezpieczni. Geokinezą wydostałem nas na powierzchnię. Akurat wschodziło słońce. Mimo ran, poszedłem znaleźć pożywienie i wodę. Po godzinie upolowałem tylko dwa króliki. Wróciłem do Renne. Już się obudziła.
- Will? Gdzie jesteśmy..?
- Na powierzchni. N-nie ruszaj się - powiedziałem w chwili, gdy wilczyca miała zamiar wstać.
- Upolowałem nam coś do jedzenia. Wprawdzie to niewiele, ale zawsze lepiej, niż nic.
- D-dziękuję...
Powoli zaczęliśmy jeść.
(Renne? Przepraszam, że dopiero teraz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz