niedziela, 4 października 2015

Od Izzy do Lucyfera

Mój instynkt zabójcy pojawił sie kiedy nauczyłam się chodzić.
Teraz, kiedy miałam przed sobą żywe cele, krew mojej matki dala o sobie znak.
Skoczyłam na demona.

Ciemność.

***

Wokół mnie była pustka.
Gdzieś na dole moje ciało szarpane było przez demony, ale tutaj nie odczuwałam najmniejszych nawet tego skutków.
Moja dusza o czerwonawej poświadczenie, lewitowala wśród próżni.
Wokół mnie przewija się sceny z mojego życia.
Początki, anioły,  które próbowały sprawić bym mogła być normalna.
A późnej demony, tortury i ta wielka nienawiść,  która urosła w moim sercu.
Skulilam się,  próbujac nie myśleć o przeszłości.
Zacisnelam dłoń. Zdałam sobie sprawę ,ze przyjęłam postać człowieka. 
Więc to jest moja pierwotna forma?- zapytałam sama siebie.
-I tak, i nie. - odpowiedział głos z tylu.
Odwróciłam się i natychmiast tego pozalowalam.
Obok była postać ze światła. Nie dało się tego inaczej określić.
Światło płynęło, że wszystkich stron i otulało mnie swą poświatą.
Po raz pierwszy od tak wiele, wielu lat poczułam, że wszystko będzie dobrze.
-Isabelle. -głos był tak miękki.
Mogłabym go słuchać godzinami.
-Isabelle. - głos był bardziej natarczywy.
Spróbowałam skupić się na postaci, ignorując poczucie ulgi i radości.
-Taaak? - zapytałam rozmarzonym glosem.
Anioł otworzył usta.
I wdety pojawiła się ciemność.
Nie była już taka sama, przyjemnai ciepła.
Ta, była nieprzyjemna, wręcz przerażająca.
W powietrzu wisiało napięcie.
-Nie słuchaj aniołów. -powiedział głos Lilith. -To zdradliwe istoty. -dokończyła moja matka.
Po chwili spadłam na ziemię. Do świata rzeczywistości.
Gdy tylko oprzytomnialam do przyszło mi pytanie.
Co było tak ważne,  że chciał mnie przedtem ostrzec?

(Lucyfer?
Jak to imię pięknie wpasowalo się do kontekstu :-) )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz