Przede mną stał talerz. Mnóstwo talerzy i kubków. Byłam człowiekiem. Tuz pod moim nosem stała kawa z mlekiem. Spróbowałam jej. Była mleczna i słodka. Zebrałam śmietanę z góry i pochłonęłam ją. Była doskonale ubita. Wzięłam do ręki talerz polany czekoladą. I zaczęłam powoli rozkoszować się jej czekoladowym smakiem. W pośpiechu zjadłam tacę pełną babeczek z pysznym,różowym kremem na czubku. Następnie zabrałam się za pokrojone manga. Winogronka leżały na rogu stołu. Kolejne liczi znikało w moich ustach. Zobaczyłam lody.
Po zjedzeniu trzech opakowań tych pyszności zrobiło mi się zimno.
Upiłam łyk rozgrzewającej herbaty z imbirem i pomarańczą. Rozkosz opanowała całe moje ciało.
Więcej. Więcej i więcej. Tego chce.
Nagle do mojego pokoju weszła Tene w postaci bardzo ładnej blondynki o włosach sięgających do ramion.
-Poczęstuj się.-powiedziałam pokazując stół.
-Izz! Co Ty wyrabiasz! -zaczęła wrzeszczeć jak opętana.- Przestań proszę! Proszę! Błagam Cię!
-Co zrobiłam?
-Izz. Czy Ty jesteś ślepa? Nie widzisz tego? Wiesz jak oni musieli cierpieć!?! Izz! Błagam.
-Ale ja tylko...
-Błągam Cię.- powiedziała i zabrała mój stół na którym właśnie pojawiła się pizza.
Wiedziałam ,że niby już dużo zjadłam ,ale nawet tego nie poczułam. Jeśli nie zjem czegoś to wykończy mnie głód.
Zaczęłam gonić Tene. Gdy mnie zobaczyła pisnęła i zaczęła biec szybciej. Choć ona była obciążona byłam pewna ,że nie dam rady jej dogonić. Zawsze byłam najgorsza w sportach.
Zatrzymałam się, słaniając się z głodu. Nagle zobaczyłam ciastko na talerzyku. Chwyciłam je i łapczywie zjadłam.
***
Obudziłam się w klatce. Przede mną stała płacząca Tene. Z każda jej łzą w moim więzieniu pojawiało się nowe ciasteczko. Nie były takie dobre jak tamte ,ale trudno.
-Tene! Pomóż mi stąd uciec.-głośno szepnęłam.
Potrząsnęła głową.
-Przykro mi Isabello.- Z jej oczu tryskał smutek.-To zbyt niebezpieczne.
-Tene?- mój głos był wypłukany z emocji.- Dlaczego?
-Uwierz mi.-chlipnęła- To dla Twojego dobra.
***
Dziewięcioletnia dziewczynka. Płacze. Właśnie podpalili jej młodszego brata. Ktoś się śmieje. Zaraz mu przyłożę. Rozejrzałam się. Nikogo nie było już tu nie było. Śmiech była nadal.
Zdałam sobie sprawę ,że to ja się śmieję.
1 ciasteczko na stole.
Kobieta patrzy jak zarzynają jej syna. Śmiech. Mój. Jej rozpacz.
2 ciasteczka.
Krew tryska z jej ran. A oni ją biczują dalej. Ona krzyczy. Oni się śmieją. Ona błaga o litość. Oni są bezwzględni.
3 ciasteczka.
Tene płacze patrząc na mnie. Mówi ,że jestem potworem.
4 pyszne ciasteczka. Wykonane z cierpienia.
***
Stół jest pusty. Zero jedzenia. A głód mnie zabija. Tylko pusty talerz. Prawie idealnie czysty. Ma jeszcze napis. Wykonany z różowego lukrowego.
Demony żywią się bólem.
***
-To co w końcu Ci się śniło, Izz?
-Nie pamiętam wielu szczegółów.
-Chociaż ogólnie- poprosiła.
-Jadłam ciastka.
-Czekaj. Ty też to słyszysz?
(Tene? Jeśli jeszcze raz tak krótko odpiszesz to Cię... uduszę.
Popatrz jak ja się dla Ciebie staram.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz