niedziela, 17 maja 2015

Od Willa do Renne

Szedłem przez las. Niby nic, drzewa, krzaki i nuda. Słońce przedzierało się przez gałęzie drzew, żeby oświetlić dno wąwozu. Zauważyłem maliny. Podszedłem bliżej i zjadłem kilka. Były słodkie i przepyszne. Nagle poczułem jakiś zapach. Był bardzo silny i postanowiłem za nim podążyć. Zacząłem biec. Zręcznym slalomem omijałem pnie, korzenie, zarośla i wszystko inne, co stało mi na drodze. Kilka minut później zatrzymałam się i przez przypadek wpadłem na coś. Nie na coś, ale na kogoś. A konkretnie na czarną waderę o błękitnych akcentami na futrze.
- Przepraszam... Nic Ci nie jest? - zapytałem.
- Chyba nie, a tobie?
- Wszystko w porządku. Przy okazji, jestem William, ale mów mi Will. - Uśmiechnąłem się.
(Renne?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz