Witaj.
No nie to znowu Ty?
(śmiech) Tene śpi, prawda?
Ale śmieszne...
To wcale nie jest śmieszne.
Córek nie powinno się odcinać od ich mam.
(śmiech)
Co?
...
I cisza.
O co jej chodzi? Muszę się dowiedzieć.
Och. Jak ja nie lubię okłamywać przyjaciół.
Uśpiłam Tene. Obudzi się dopiero za kilka godzin. Ale i tak na wszelki wypadek...
Tene!
Nie martw się ,że mnie nie ma!
Poszłam się przewietrzyć
Twoja Parabatai :-)
Napisałam szybko liścik i położyłam obok wadery.
Wybiegłam z jaskini i poleciałam w górę.
Jest! Świątynia Medytacji (Nie dumania, medytacji)!
Stanęłam na marmurze. I weszłam do środka. I zabrałam się do pracy.
Witaj.
Cześć.
Nie lubię rozmawiać w takich warunkach.
Nie lubię i nie będę.
Czekaj.
...
Proszę.
Tak?
Co mam zrobić?
Zgodzić się.
Ok?
Moje pochopnie wyrażone potwierdzenie.
Wokół mnie pojawiły się świece.
I z moich ust wyszły słowa:
Moja matko, Matko moja, która jesteś w Piekle, niech bezczeszczone będzie twe imię. Przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja, jako w Edomie, tak i w Piekle. Nie ma przebaczenia dla mych grzechów, jako że w tym ogniu nad ogniami nie ma ani dobroci, ani współczucia, ani odkupienia. Matko moja, która przynosisz wojny w miejscach wysokich, jak i niskich, przybądź do mnie;
wzywam cię jako twoja córka i przyjmuję na siebie odpowiedzialność za wezwanie ciebie.
-Witaj.
To się nie dzieje naprawdę...
-Tak, złotko. Właśnie wezwałaś Królową Piekła.
Nie patrzę na nią. A jednak. Ona jest... piekna i okrutna. To niewyobrażalne. Jak jedna osoba może być tak piękna i okrutna?
Cudowne czarne włosy. Blada skóra. I czerwone usta.
-Chciałaś mnie o coś zapytać?
-Tak. Kim jestem? Kim jest mój ojciec? Dlaczego mi pomogłaś? Dlaczego przyciągam zniszczenie? Dlaczego wykorzystałaś nieobecność Tene?
-Jesteś Isabelle. Piękne imię.
Twój ojciec to wysoko postawiony demon.
Zniszczenie masz w genach.
Po za tym chyba nie chciałabyś ,by Tene to słyszała?
Prawda?
Jej śmiech jest taki okrutny i dźwięczny...
-Dlaczego mi pomogłaś?
-Domyśliłaś się już. Jestem Twoją mamusią...
Cofnęłam się. To nie prawda!
-Kłamiesz! Widziałam Swoją mamę. To była wadera!
-Oj głupiutka, malutka Izzusia. Mamusia może różnie wyglądać.
Lilith zamieniła się w wilka. Nadal była piękna. I okrutna.
-Ni... Nie wierzę Ci...
-Myślisz ,że ty tez masz tylko jedną postać.
Ludzka już Lilith podniosła rękę. A mnie przeszył okropny ból.
I zobaczyłam siebie.
Jako upadłego anioła.
Ciemne brąz włosy. Blada skóra. Czarne,anielskie skrzydła.
-Nie !
-Żegnaj, córko.
-Stój! Pomóż mi to utrzymać w tajemnicy przed Tene.
-Dobrze. Ona nie wyczyta tego z Ciebie. Ale Twój stres i tak zobaczy...
Ona zniknęła. A ja znowu byłam wilkiem.
Mojej przyjaciółki nie było w mojej norze. Pewnie poszła mnie szukać.
O jak błagałam się w środku aby Tene tak naprawdę byłą likantropką...
(Tene? Proszę....)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz