czwartek, 23 kwietnia 2015

Od Tene do Izzy

Obudziłam się. Czarny łańcuch przylgnął mi do ciała niczym płaszcz. Nie wyczułam iluzji. Wiem że to potrafiłam. Rozejrzałam się. Byłam w małym pokoiku. Z okna padało słabe światło oświetlają niewielkie łóżko z niebieskiego jedwabiu. Mocne drzwi w rogu nie zwracała uwagi. Jednak było w nich coś dziwnego. Coś co mnie przyciągały do nich. Jakąś dziwna siła. A może przeczucie?
Z drzwi wypłynął basior. Przeszedł przez nie. Dopiero teraz zauważyłam, że były uchylone.
- Jak się czuję nasza ślicznotka?
- Czy Wy chcecie nam zaimponować czy nas więzić.
Nie odpowiedział
- Narazie to sama nie wiem
Uśmiechnął się. Uklękłam. To przez ból. Coś jest Izzy.
- Nic jej nie jest - powiedział głosem ojca
Był świnią to pewne no ale musiałam mu uwierzyć. Nie wiem dlaczego.
Ujrzała błysk satysfakcji.
Czyżby kolejny test?
- Chodź. - powiedział - Pewnie jesteś głodna
Trafił w sedno. Czułam się zupełnie pusta. Wolno powikłań się za nim. Utrudniał mi w tym łańcuch.
- Jak oviecasz że będziesz grzeczna to ci to zdejmie. Albo będzie nieprzyjemnie
- Obiecuję - bąknęłam
Zaczął zdejmować ze mnie łańcuch.
Jego łapy są delikatne. Nie chcą mnie skrzywdzić. 
Ruchem głowy nakazał mi iść za sobą.
Znaleźliśmy się w dużym pokoju.
- Jest mój - odrzekł z dumą - rozgość się
Coś knuł. Byłam czujka i jednocześnie jadłam antylopy. Byłam strasznie głodna.
- Gdzie jest Izzy - zapytałam
- U mojego brata - odparł

(Izzy? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz