wtorek, 28 kwietnia 2015

Od Tene do Izzy

Obudziłam się. Jest cicho. Tak krucho w mym sercu.
Chcę zapomnieć
zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć zapomnieć
O tym mym ognistym księciu.
Siła woli. Spokój.
Odsunęłam myśli o NIM
Zaczęłam się martwić o Tene.
Spróbuję wejść jej do głowy. W końcu łączyła nas więź. (jak z książki)
Skupiłam się. Wyciszyłam. Udało się.
Była sama. Zagubiona. Myślała o basiorze. Ta miała ten sam problem co ja. Była załamana. Chciała się pociąć.
Wróciłam do siebie.
Z erwałam się na nogi. Wybiegłam na korytarz. Muszę ją znaleźć.
Biegłam i biegłam. Wybiegłam na zewnątrz. Powietrze dokarmiało mój mózg.
W końcu mogłam się przyjżeć okolicy. Był to pusty plan z budynkiem w którym byłyśmy od dawna. Byłyśmy na terenach watahy. Nie wierzę. Pobiegłam do lasu. Tak to iluzja. Jesteśmy na terenach watahy ale gdzieś daleko.
Wróciłam do budynku.
Jestem w pokoju i w końcu moja nieustraszony strona się poddała. Rozpłakałam się.
Gdy otarłam łzy poszłam szukać Izzy. Używałam instynktu.
(Izzy? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz